[b]Spytał Pan polskiego wiceministra finansów Ludwika Koteckiego, czy Polska wystąpiła do MFW o elastyczną linię kredytową (FCL) po to, by łatwiej było stabilizować walutę po wejściu do ERM2, czy też po to, by móc zneutralizować wpływ, jaki wywrze na rynek zapowiedź późniejszego wejścia do tego mechanizmu. Która z opcji jest, Pana zdaniem, bardziej prawdopodobna?[/b]
Gdybym wiedział, nie pytałbym... Myślę, że możliwe jest opóźnienie przez Polskę wejścia do ERM2, być może o kilka miesięcy. Natomiast jeśli rząd zdecydował się wziąć FCL z myślą o wchodzeniu do mechanizmu, to rzecz jasna będzie to spora pomoc. Według mnie, wejście w ciągu sześciu miesięcy jest jak najbardziej realne.
[b]Jak w tym kontekście wygląda przyszłość złotego? Twierdzi Pan, że to jedna z najtańszych obecnie walut świata. Mógłby Pan pokrótce to uzasadnić?[/b]
Po prostu w Polsce jest najtaniej robić zakupy. Co kilka miesięcy nasz zespół wyrusza w podróż po świecie i bada ceny dóbr konsumpcyjnych. Mniej niż w Polsce za koszyk takich dóbr płaci się obecnie jedynie w dwóch krajach. Jeśli jest tu taniej niż w krajach Trzeciego Świata, taniej niż w Chinach, to musi to wspierać krajową walutę. Słowacy, Niemcy, Litwini będą przyjeżdżać na zakupy. Co więcej, opłaca się tu zatrudniać, opłaca produkować. Oczywiście, nie oznacza to automatycznie, że w najbliższym czasie zacznie się rajd złotego. Ale w dłuższym terminie jestem spokojny. Dostrzegam dziś dwa stosunkowo największe potencjalne zagrożenia: poważne kłopoty któregoś z austriackich banków albo załamanie waluty łotewskiej, co uderzyłoby w banki skandynawskie. W obu tych przypadkach inwestorzy zareagowaliby zapewne wyprzedażą złotego.
[b]Z czego, Pana zdaniem, wynika ogromna ostatnio nieufność zachodnich inwestorów do Europy Środkowej i Wschodniej?[/b]