Wygląda na to, że w przededniu szczytu grupy G8 Stany Zjednoczone i kraje Europy mają podobny pogląd na perspektywy swoich gospodarek. Najlepiej streszczają go słowa wpływowego premiera Luksemburga Jean-Claude’a Junckera: „Wciąż jesteśmy w środku kryzysu”.Rada Unii Europejskiej ds. Gospodarczych i Finansowych, wbrew niektórym oczekiwaniom, nie określiła wczoraj sposobu wychodzenia z prowadzonej od kilku miesięcy kosztownej polityki antykryzysowej. – Jeszcze nie doszliśmy do tego, by można było zastosować strategię wyjścia – uzasadniał Juncker.
Podobny pogląd ma administracja Baracka Obamy. Wczoraj Laura D’Andrea Tyson, członek rady doradzającej prezydentowi w kwestiach kryzysowych, poszła o krok dalej. – Powinniśmy na wszelki wypadek planować drugą rundę stosowania bodźca – stwierdziła. To pierwsza tego rodzaju wypowiedź tak ważnej postaci z Waszyngtonu.
Zdaniem Tyson, wdrażany obecnie plan stymulacyjny o wartości 787 mld dolarów działa na ogół zgodnie z oczekiwaniami, ale zbyt wolno, zwłaszcza że gospodarka jest w gorszym stanie, niż administracja zakładała, kiedy go przyjmowano. Według Tyson (zastrzegła, że nie jest to stanowisko administracji) nowe wysiłki powinny być ukierunkowane na inwestycje infrastrukturalne.
[srodtytul]Co konkretnego powie G8?[/srodtytul]
Dziś przywódcy siedmiu państw o największych gospodarkach oraz Rosji spotkają się na trzydniowym szczycie G8 we włoskiej L’Aquili. Oczekuje się, że przedstawią swój ogląd sytuacji makroekonomicznej na świecie. Przed nieuzasadnionym optymizmem przestrzegł ich prezes Banku Światowego Robert Zoellick. W liście do G8 napisał:”2009 pozostaje niebezpiecznym rokiem. Ostatnia poprawa może zostać łatwo zniwelowana, a tempo ożywienia w 2010 r. nie jest bynajmniej pewne”. Wyraził także opinię, że za wcześnie jeszcze na politykę nastawioną na co innego niż wzrost gospodarczy.