Pod wpływem dobrych nastrojów na światowych rynkach inwestorzy w Warszawie wywindowali wczoraj indeks WIG o 2,1 proc., do prawie 31,7 tys. pkt – to poziom najwyższy od czterech tygodni. Podczas gdy jeszcze niedawno analitycy obawiali się nadejścia głębokiej korekty spadkowej, to w ciągu zaledwie dwóch dni WIG nie tylko zdołał oddalić niebezpieczeństwo przebicia majowego dołka, ale na dodatek znalazł się zaledwie 2,1 proc. od czerwcowego szczytu (32 363 pkt), który dzieli go od kontynuacji trendu wzrostowego. W ciągu dwóch dni WIG podskoczył o 6,4 proc. – tak pokaźną zwyżkę zanotowano ostatnio na początku czerwca, kiedy indeks „wyrwał się” z majowego zastoju.
Tegoroczny szczyt zdołał sforsować już nawet indeks sWIG80, grupujący głównie małe spółki. Od początku roku urósł już o 40,5 proc.
Wydarzeniom tym towarzyszyły wczoraj duże, jak na ostatnie tygodnie, obroty akcjami, które przekroczyły 1,8 mld zł.
Silne zwyżki na ostatnich sesjach mają istotne znaczenie dla inwestorów posługujących się analizą techniczną, nie tylko w Warszawie. Już we wtorek na wykresie WIG, a później amerykańskiego S&P 500, załamała się formacja głowy z ramionami, która służyła wcześniej jako argument za głębokimi spadkami notowań. Warunkiem utrzymania w mocy tej formacji, na którą złożyły się lokalne szczyty na wykresie S&P 500 z maja i czerwca, było pozostanie indeksu poniżej tzw. linii szyi poprowadzonej po dołkach z 15 maja i 22 czerwca.
Ten kluczowy dla „techników” warunek został złamany we wtorek, kiedy S&P 500 zwyżkował powyżej 900 pkt. Potwierdzeniem unieważnienia pesymistycznej formacji w USA była silna zwyżka na początku wczorajszych notowań za oceanem.