Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oficjalnie zapewniło, że otrzymuje tyle rosyjskiego gazu, ile wynika z zamówienia. Dwoma rurociągami przez granicę z Białorusią do Polski wpływa obecnie w sumie ponad 18 mln m sześc. gazu na dobę. Poza tym PGNiG odbiera też gaz rosyjski, który płynie do naszego kraju przez Ukrainę, a także z Niemiec. Z krajowych złóż spółka wydobywa ok. 7 mln m sześc. Wszystkie te dostawy przekraczają zapotrzebowanie w kraju, które wynosi ok. 26 mln m sześc., bo spółka musi napełniać na zimę swoje magazyny.
– Liczymy, ˝e nawet jeÊli spór mi´dzy Rosjà i Bia?orusià si´ przed?u˝y, to – tak jak obecnie – nie b´dzie mia?o to wp?ywu na dostawy do naszego kraju – mówi „Parkietowi” Rados?aw Dudzi?ski, wiceprezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.Jak przyznaje, PGNiG otrzymał wcześniej informację od Gazpromu o planowanym ograniczeniu dostaw na Białoruś. – Oczywiście monitorujemy sytuację, jesteśmy w stałym kontakcie z Krajową Dyspozycją Gazu, ale na razie nie ma powodów do obaw – mówi wiceprezes PGNiG. – Tym bardziej że przedstawiciele Białorusi zapewniają, iż gaz przeznaczony na tranzyt płynie bez zakłóceń.
[srodtytul]Spokojna reakcja[/srodtytul]
Konflikt rosyjsko-białoruski trwa od kilku tygodni, a głównym jego powodem jest wysokość ceny rosyjskiego gazu. Białorusini płacą za rosyjskie paliwo według stawek z 2009 r., czyli po 150 dolarów za 1000 m sześc., natomiast Gazprom podniósł cenę na pierwszy kwartał do 169 dolarów, a w drugim – do 185 dolarów. W efekcie zaległości w płatnościach za gaz sięgają 200 mln dolarów. Równocześnie jednak GazpromExport nie płaci Białorusi za tranzyt surowca tyle, ile powinien, i zaległości w tym zakresie opiewają na porównywalną kwotę.
Ponieważ nie ma kłopotów z tranzytem gazu do Europy, Bruksela spokojnie zareagowała na zmniejszenie dostaw rosyjskiego gazu dla Białorusi. Zwłaszcza że władze Rosji zawiadomiły wcześniej Komisję Europejską o zamiarze ograniczenia eksportu do tego kraju. Zaplanowano tylko w Brukseli spotkanie ekspertów Rosji i UE, by omówić sytuację.– Nie ma już tak nerwowej atmosfery jak w styczniu 2009 r., gdy trwał spór między Moskwą i Kijowem, bo mamy lato, a więc znacznie niższe zapotrzebowanie, a paliwo do Europy płynie bez zakłóceń – tłumaczy jeden z ekspertów.