Dzień wcześniej, na pierwszej sesji od czasu obalenia przez rewolucję prezydenta Hosni Mubaraka, tąpnął on aż o 8,9 proc.
Kairski parkiet był zamknięty od 27 stycznia, a regulator wielokrotnie odwlekał jego ponowne otwarcie. Choć drugi największy północnoafrykański rynek akcji jest już otwarty, to na jego działanie zostało nałożonych wiele ograniczeń. Sesje zostały mocno skrócone, a obroty są wstrzymywane, gdy główny indeks spada bardziej niż 5 proc. Nie powstrzymuje to jednak inwestorów przed paniczną wyprzedażą.
Na giełdzie w Kairze traciły w czwartek m.in. akcje Commercial International Banku, największego pożyczkodawcy w kraju. Spadły one o około 10?proc. Jednakże papiery Orascom Construction Industries, największej publicznie notowanej firmy budowlanej w Egipcie, zyskały ponad 2 proc., częściowo odrabiając środowe spadki.
Zdaniem analityków poważne zniżki na kairskiej giełdzie mogą potrwać jeszcze przez wiele tygodni. – Egipski wzrost gospodarczy oraz wzrost zysków spółek mogą poważnie zwolnić, po tym jak turyści masowo opuszczali kraj z powodu trwających w nim niepokojów, a wiele zakładów pracy było z tego powodu zamkniętych. Spadki na giełdzie mogą potrwać jeszcze długo, zanim międzynarodowi inwestorzy zauważą okazję do zakupów – prognozuje Olivier Bell, zarządzający funduszem w londyńskiej firmie Pictet Asset Management.
Tymczasem wielu egipskich inwestorów chce wycofać z giełdy fundusze, które były tam zamrożone przez blisko dwa miesiące. Podobną motywacją kieruje się również wielu zagranicznych inwestorów.