Gdy po zakończeniu drugiej wojny światowej tworzono międzynarodowe instytucje finansowe, uzgodniono, że pracami Banku Światowego będzie kierował przedstawiciel Stanów Zjednoczonych, a Międzynarodowego Funduszu Walutowego ktoś z Europy Zachodniej. I tak to funkcjonowało, ale od kilku lat przy rosnącym sprzeciwie?państw z innych rejonów wobec zasady takiego zakulisowego wyznaczania szefów obu instytucji.
[srodtytul]Powinien być ktoś z Europy[/srodtytul]
W kwietniu 2009 r. przywódcy państw tworzących Grupę 20, a więc największych gospodarek, uzgodnili, że wybory szefów światowych instytucji będą miały charakter „otwarty, przejrzysty i oparty na kompetencjach”. Nie udało się jednak zupełnie wykluczyć kwestii narodowości. Dlatego wszystko wskazuje na to, że następczynią Francuza Strauss-Kahna, zostanie jego rodaczka, 55-letnia Christine Lagarde. Jest obecnie ministrem finansów i wymieniana jest wśród głównych architektów porozumień mających na celu udzielenie pomocy najbardziej zadłużonym krajom strefy euro, ale w zamian za ich zdecydowane redukcje deficytów budżetowych. Znaczne zaangażowanie finansowe MFW w tę pomoc jest silnym argumentem za tym, by instytucją tą nadal kierował ktoś z tego regionu. Kandydaturę Lagarde wyraźnie poparli już m.in. brytyjski minister finansów, kanclerz Niemiec i premier Włoch.
[srodtytul]Kandydat emerging markets[/srodtytul]
Największe emerging markets od Australii po Brazylię coraz energiczniej domagają się, by nie narodowość, lecz kompetencje decydowały o wyborze szefów światowych instytucji. Dlatego poparcie wszystkich tych krajów może zyskać Agustin Carstens. Od stycznia ubiegłego roku jest szefem meksykańskiego banku centralnego, wcześniej kierował resortem finansów w tym kraju, a w latach 2003–2006 był zastępcą?dyrektora wykonawczego MFW. Ma 52 lata, jest doktorantem ekonomii Uniwersytetu w Chicago.