Jednak zdaniem analityków brak porozumienia wcale nie jest jednoznaczny z tym, że ropa musi drożeć. Zdaniem Christophe Barreta z Credit Agricole teraz kartel jest tak podzielony, że tacy producenci, którzy chcieliby nieco ściąć ceny, będą mogli zwiększyć podaż bez uzgodnienia z kimkolwiek. Wśród nich są Arabia Saudyjska, Kuwejt Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie, które dążą do tego by na rynku znalazło się nawet o 1,5 mln baryłek ropy więcej, niż wynosi obecny limit 24,845 mln., czyli 26,22 mln.
Przeciwne wyższemu wydobyciu są tradycyjne „jastrzębie”- przede wszystkim Wenezuela, Algieria, Ekwador i Iran. Te kraje straciłyby na obniżce cen, ponieważ nie mają żadnych wolnych mocy i nie były w stanie zwiększyć produkcji. Dla nich zwiększenie wpływów może się odbyć jedynie dzięki wyższym cenom. Nie przemawiają do nich argumenty, że wysokie ceny same z siebie mogą zdusić popyt wówczas ich wpływy i tak ucierpią. Sekretarzem generalnym OPEC jest dzisiaj Irańczyk Abdullah al-Badri. A Irańczycy mówią otwarcie, że nie można wesprzeć Saudyjczyków, bo reprezentują oni interesy amerykańskie w OPEC. — My pokazaliśmy, że organizacja potrafi być niezależna-mówił przedstawiciel Iranu w OPEC, Mohammad Ali Khatibi.
Dzisiaj Saudyjczycy, którzy pompują 9,5 mln baryłek dziennie są jedynym krajem, który może zwiększyć wydobycie ropy dosłownie z dnia na dzień. Zdaniem Barreta będzie to najprawdopodobniej tyle, ile rynek dzisiaj potrzebuje, czyli nawet nie 1,5, ale 1,1 mln baryłek dziennie już od początku lipca. I o kolejne 1,1 mln w czwartym kwartale.
Z kolei Phil Flynn, analityk z rynku energetycznego z FGbest Research w swojej analizie tłumaczy, że gracze rynkowi pozbyli się drogiej jeszcze ropy oczekując, jak większość rynku, że Saudyjczycy zdołają przekonać resztę kartelu do swojego pomysłu obniżenia cen. Kiedy okazało się, że w OPEC jedności nie ma, inwestorzy ponownie ropę kupowali, stąd zwyżka cen.
Samuel Ciszuk z IHS Global Insight zwraca uwagę, że po raz pierwszy OPEC otwarcie mówi o rozdźwięku wewnątrz kartelu. — Dotychczas było tak, że OPEC za wszelką cenę stwarzał pozory jedności. Ciszuk nie ma wątpliwości, że w przyszłości Saudyjczycy będą chcieli przynajmniej wyrównać spadek produkcji spowodowany sytuacją w Libii. Z kolei Amrita Sen, analityk Barclays Capital zwraca uwagę, że nie tylko Saudyjczycy, ale i np Angola i Kuwejt już produkowały więcej, niż zezwalały na to wyznaczone limity. Także i on nie ma wątpliwości, że Saudyjczcy będą produkowali więcej.