Majowy wynik konsumentów jest najsłabszy od czerwca 2010 r. W kwietniu wydatki wzrosły o 0,3 proc., też słabiej niż pierwotnie szacowane 0,4 proc. – poinformował wczoraj Departament Handlu. Majowe prognozy opiewały na wzrost o 0,1 proc.
Greg Wasson, prezes firmy Walgreen, największej w USA sieci drugstore’ów, podziela opinię innych handlowców, że bezrobocie, którego stopa wynosi 9,1 proc., a także wyższe ceny benzyny i artykułów spożywczych zmuszają klientów do powstrzymywania się od kupowania mniej niezbędnych towarów.
Członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku na posiedzeniu z ubiegłego tygodnia uznali, że spadek siły nabywczej Amerykanów jest przejściowy i poprawi się ona, gdy tylko zaczną tanieć surowce, co przywróci gospodarce szybsze tempo wzrostu w drugim półroczu.
– Wydatki konsumpcyjne wyraźnie spowolniły w II kwartale, toteż gospodarka nie może się rozwijać tak szybko, jak wcześniej, jeśli słabnie sektor odpowiadający za 70 proc. jej wzrostu – powiedział Sal Guatieri, starszy ekonomista w firmie BMO Capital Markets w Toronto.
Wczorajszy raport pokazał też, że dochody Amerykanów wzrosły w maju o 0,3 proc., podczas gdy prognozowano 0,4 proc. Szybciej rosły ceny. Roczna stopa inflacji wyniosła w maju 2,5 proc. w porównaniu z 2,2 proc. w kwietniu. W stosunku miesięcznym inflacja wzrosła o 0,3 proc., najbardziej od października 2009 r. Wydatki konsumpcyjne uwzględniające inflację spadły w maju o 0,1 proc. A ten wskaźnik brany jest pod uwagę przy obliczaniu dynamiki PKB.