Pod koniec I kwartału 2012 r. za uncję złota będzie trzeba zapłacić 1950 dolarów. To o około 12 proc. więcej niż obecnie – przewidują najlepsi analitycy rynku złota ankietowani przez agencję Bloomberga. Popyt na złoto i tym samym jego ceny mają windować inwestorzy szukający bezpiecznych przystani dla swojego kapitału, do których metale szlachetne są tradycyjnie zaliczane.
– Obserwujemy utratę zaufania do całego systemu finansowego, co rodzi zapotrzebowanie na bezpieczne inwestycje. To idealne środowisko dla złota – wskazuje Ronald Stoeferle z banku Erste.
Nietypowe notowania
W związku z kryzysem fiskalnym w strefie euro, a także m.in. sporem o limit zadłużenia w USA, trzęsieniem ziemi i falą tsunami w Japonii oraz niepokojami społecznymi na Bliskim Wschodzie, złoto w tym roku podrożało o 22 proc. To już zresztą 11. z rzędu rok zwyżek cen tego kruszcu.
Ale od początku września, gdy cena złota osiągnęła rekordowe 1923,7 USD za uncję, koniunktura na tym rynku wyraźnie się pogorszyła. W ciągu niespełna dwóch miesięcy metal został przeceniony o niemal 15?proc., choć był to okres eskalacji kryzysu w Europie i głębokich zniżek na rynkach akcji. Z kolei w minionym tygodniu, gdy na rynkach finansowych było widać optymizm po szczycie UE, złoto podrożało o ponad 6 proc. Innymi słowy, notowania kruszcu nie były ostatnio zgodne z jego reputacją jako bezpiecznej przystani. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
Podkopane zaufanie
– Ostatnia przecena złota była tylko okresem wytchnienia na tym rynku, bo wcześniej drożało ono zbyt szybko – tłumaczy Jochen Hitzfeld z banku UniCredit, według agencji Bloomberga najlepszy prognosta cen szlachetnego metalu w ostatnich dwóch latach.