Ostatnie wydarzenia wzmocniły szwajcarskiego franka, tradycyjnie uważanego za bezpieczną przystań w czasach gospodarczych i politycznych turbulencji.
Szwajcaria – otoczona przez członków Unii Europejskiej, ale niebędąca jej członkiem – jest postrzegana jako oaza fiskalnej i politycznej stabilności. Jednak zawirowania w Unii stanowią poważne zagrożenie dla jej gospodarki. Kraj jest w dużej mierze uzależniony od wzrostu eksportu, a silny frank temu nie służy, szczególnie gdy popyt w strefie euro, największym partnerze handlowym Szwajcarii, spada.
Ponieważ upadek euro stanowi poważne zagrożenie, Berno powołało w tym roku zespół zadaniowy, który ma ocenić, jakie kroki powinny zostać podjęte na wypadek takiego scenariusza. Głównym zadaniem jest ograniczenie nadmiernego wzrostu kursu franka, co wymaga koordynacji pomiędzy różnymi organami władzy. Zespołem zadaniowym kierują prezes szwajcarskiego banku centralnego Thomas Jordan, minister finansów Evelyne Widmer-Schlumpf i szefowa krajowego organu nadzoru finansowego Anne Héritier Lachat.
– Musimy być przygotowani na najgorszy scenariusz, w którym unia walutowa się rozpadnie, choć nie spodziewam się, by to nastąpiło – powiedział Jordan w wywiadzie dla szwajcarskiego tygodnika „Sonntagszeitung".
Obawy o stabilność strefy euro pogłębiły się w ostatnich tygodniach, co zwiększyło presję wzrostową na kurs franka szwajcarskiego. W rezultacie euro oscylowało wokół poziomu 1,20 franka, uznanego przez Szwajcarski Bank Narodowy za nieprzekraczalny we wrześniu. Jordan powiedział w wywiadzie, że SNB będzie bronił tego poziomu niemal za wszelką cenę, nawet w najtrudniejszych warunkach.