Ekonomiści powszechnie spodziewali się takiego komunikatu, ale coraz więcej z nich ma wątpliwości, czy SNB będzie w stanie skutecznie się opierać wzmożonemu popytowi na szwajcarską walutę, jakim skutkuje eskalacja kryzysu w strefie euro.

Od września ub.r. SNB nie pozwala, aby kurs waluty spadł poniżej 1,20 franka za euro (wcześniej zbliżał się on już do  1?franka). Jeszcze kilka miesięcy temu na rynkach powszechne było przekonanie, że frank będzie stopniowo osłabiany jeszcze bardziej. Wówczas jednak SNB nawet nie musiał interweniować na rynku walutowym, aby bronić kursu pieniądza – inwestorom wystarczały same zapowiedzi. Jednak tylko w kwietniu rezerwy walutowe SNB wzrosły wskutek interwencji z równowartości 237,6 mld franków do 303,8 mld franków, co naraziło bank na krytykę części polityków, obawiających się kosztów stabilizowania waluty.

Ta krytyka, jak zauważył we wtorek szwajcarski minister gospodarki Johann Schneider-Amman, zachęca inwestorów do gry?na aprecjację szwajcarskiej waluty. – Prawdopodobieństwo przełamania poziomu 1,20 zwiększyło się z poniżej 10 proc. do powyżej 25?proc. – ocenił Steen Jakobsen, główny ekonomista Saxo Banku. Na wczorajszej konferencji prasowej prezes SNB Thomas Jordan nie wspomniał więc nawet o możliwości dalszego osłabiania franka, choć podkreślił, że przy kursie 1,20 za euro, nadal jest on zbyt silny, co zagraża alpejskiej gospodarce.

Jednocześnie SNB przedstawił nowe, lepsze prognozy gospodarcze, co może osłabić jego determinację do obrony franka. Obecnie spodziewa się,?że szwajcarski PKB wzrośnie w tym roku o 1,5 proc., a nie o niespełna 1 proc., jak sądził w marcu. GS, bloomberg, reuters