W tak zgrabny sposób Bernanke ujął niebezpieczną sytuację, w jakiej na początku 2013 r. mogła się znaleźć amerykańska gospodarka. To określenie bardzo szybko się przyjęło. Ale równie dobry byłby termin "szok fiskalny". Wraz z pierwszym dniem 2013 r. Amerykę mogło bowiem czekać drastyczne zaciskanie pasa, prowadzące do recesji. Jak do tego doszło?
W sierpniu 2011 r. amerykański dług publiczny przekroczył ustawowy limit wynoszący wówczas 14,3 bln USD. Ponieważ administracja prezydenta Baracka Obamy i Kongres (ze zdominowaną przez republikanów Izbą Reprezentantów) nie mogły się dogadać w sprawie podwyższenia bariery długu i reform fiskalnych, agencja Standard & Poor's pozbawiła Stany Zjednoczone najwyższego ratingu AAA. Wkrótce potem Kongres uchwalił ustawę o kontroli budżetu 2011 r.
Nakazywała ona tzw. superkomitetowi Kongresu, tworzonemu przez republikanów i demokratów, wypracować do końca listopada 2011 r. plan rozłożonego na dziesięć lat cięcia deficytu budżetowego o łącznej wartości 1,2 bln USD. By zmotywować superkomitet do działania, ustawa określiła, że w przypadku fiaska jego prac od 1 stycznia 2013 r. rozpocznie się tzw. sekwestracja, czyli automatyczne cięcia fiskalne. Potrwają aż do 2022 r. i będą wynosiły 110 mld USD rocznie, podzielonych równo po połowie pomiędzy wydatki na obronę a całą resztę. (Będzie to dotyczyło tylko tzw. wydatków uznaniowych, czyli tych, które mogą być kształtowane przez Kongres w budżecie). Ponieważ zasiadający w superkomitecie republikanie i demokraci nie dogadali się w sprawie planu reform fiskalnych (prawica chciała zmniejszenia wydatków socjalnych, lewica podwyżek podatków i cięć wydatków wojskowych), więc automatycznie cięcia miały się rozpocząć wraz z początkiem przyszłego roku.
To jednak jeszcze pół biedy. Wraz z końcem 2012 r. miały bowiem wygasnąć ulgi podatkowe z czasów administracji Busha, ulgi na składki do systemu opieki socjalnej oraz na tzw. alternatywny minimalny podatek, przyjęte na początku rządów administracji Obamy. Wchodzą zaś w życie podatki związane z obamowską ustawą o opiece zdrowotnej. Oszczędności fiskalne z tego tytułu miały sięgnąć łącznie aż 487 mld USD. Skutkiem takiego wstrząsu byłbaby recesja.
Ten scenariusz został jednak uniknięty. Pod względem technicznym USA spadły w Nowy Rok z fiskalnego urwiska. Nie ma to już jednak dużego znaczenia, gdyż ustawa przyjęta przez Kongres działa wstecz. Zgodnie z nią, Amerykanie zarabiający rocznie poniżej 400 tys. USD (450 tys. w przypadku rozliczających się wspólnie małżeństw) zachowają ulgi podatkowe wprowadzone w czasach administracji Busha. Dla pozostałych podatek dochodowy wzrośnie z 35 proc. do 39,6 proc. Podatki zostaną więc podwyższone jedynie dla około 2 proc. Amerykanów. Automatyczne cięcia fiskalne (tzw. sekwestracja) zostaną odroczone o dwa miesiące, co da czas Kongresowi i prezydentowi na opracowanie długoletniego planu oszczędności budżetowych. Oszczędności te mają w równym stopniu zostać rozdzielone między nakłady na obronę oraz pozostałe wydatki państwa.