Norwegia: za dużo to też niedobrze

Bogactwo, niczym na Bliskim Wschodzie, osiągnięte dzięki przemysłowi naftowemu, w połączeniu z hojnym systemem opieki społecznej zaczyna nadwerężać norweską gospodarkę

Aktualizacja: 15.02.2017 02:34 Publikacja: 07.04.2013 14:12

Norwegia: za dużo to też niedobrze

Foto: Bloomberg

Pozornie Norwegia to kraina "mlekiem i miodem płynąca", której zazdrości cały świat. Ma silny wzrost gospodarczy z PKB per capita przekraczającym 100 tys. dolarów, rezerwy na czarną godzinę w wysokości 700 mld dolarów, czyli 140 tys. dolarów na każdego mężczyznę, kobietę i dziecko. Ale takie bogactwo powoduje, że  Norwegowie coraz częściej poświęcają swój czas na odpoczynek i życie rodzinne, a coraz mniej pracują co negatywnie w długim terminie wpłynie na gospodarkę - wynika z informacji zebranych przez Reutersa.

Imigracja nie wypełnia luki powstałej w sektorze wykwalifikowanych pracowników, tak więc wydajność pracy kuleje, za to wynagrodzenia rosną, a firmy wypadają z rynku.

Ivar Froeness, profesor socjologi na Uniwersytecie w Oslo uważa, że ropa to jak wygrana na loterii. Dobrobyt powoli objął całe społeczeństwo, ludzie nawet tego nie spostrzegli, ponieważ zmiany następowały powoli. - Coraz częściej zdarza się, że ludzie wyjeżdżają z Oslo już w czwartkowe popołudnie, wydłużając sobie weekend. Naturalne staje się posiadanie domu w mieście, domku w górach i kolejnego na plaży - powiedział agencji Reuters  Froeness.

Bank centralny poinformował, że od 2000 r. koszt wynagrodzenia wzrósł o 63 procent, czyli około sześciokrotnie więcej niż w Niemczech, czy Szwecji. Natomiast stopa zatrudnienia, wyrównana o zatrudnienie  w niepełnym wymiarze czasu, wynosi 61 proc. i jest niższa niż w innych krajach skandynawskich a nawet w Grecji. Bezrobocie nadal jest minimalne i pozostaje na poziomie 3 procent, ponieważ coraz więcej osób wybiera właśnie pracę na niepełny etat.

Elise Bakke zdecydowała się skrócić swój dzień pracy w firmie telekomunikacyjnej do 6 godzin. - Może to kwestia szczęścia, a może sobie na to zapracowaliśmy, nie ma to znaczenia. Mamy pieniądze, aby żyć na sposób nordycki: dacza, narty, rower, możliwość poświęcenia dzieciom więcej czasu.

Rząd ostrzega, że jeżeli nie nastąpi wydłużenie godzin pracy o 10 procent, to w końcu trzeba będzie naruszyć zgromadzone oszczędności. Według banku centralnego, że obecny model opieki społecznej zachęca ludzi, aby opuścili rynek pracy.

Jostein Hansen, dyrektor ds polityki zatrudnienia w Norwegian Hospitality Association poinformował, że od 1974 r. liczba godzin roboczych norweskich pracowników zatrudnionych na pełnym etacie spadła o 270 rocznie. - Norwegowie powinni wziąć przykład z Islandii i zacząć pracować o 100 godzin rocznie dłużej - stwierdza Hansen.

Sektor ropy naftowej, źródło kłopotów, sam stał się ofiarą swojego sukcesu. Aker Solutions, najważniejsza firma świadcząca usługi w przemyśle ropy naftowej, w bieżącym roku będzie zatrudniała 4 tys. inżynierów, jednak tylko 30 procent z nich to Norwedzy. Firma musi ściągać wykwalifikowanych inżynierów aż z Kuala Lumpur, Londynu, czy  Bombaju.

Badanie przeprowadzone na polecenie rządu wykazało, że do 2016 r. w kraju będzie brakowało 6 tys. inżynierów, jako że inwestycje w przemyśle naftowym osiągną nowy rekordowy poziom, a firmy będą wydobywać ropę z obszarów uznanych kiedyś za wyczerpane.

Koszty pracy wzrosły tak drastycznie, że niektóre firmy nie są w stanie konkurować na rodzimym rynku. W ostatnim czasie Kvaerner, producent ciężkiego sprzętu, takiego jak platformy wiertnicze, stracił na rzecz Daewoo Shipbuilding and Marine Engineering kluczowy kontrakt, ponieważ okazało się, że jest zbyt drogi.

Jan Arve Haugan, dyrektor wykonawczy Kvaernera, przyznaje w rozmowie z agencją Reutersa, że norweskie koszty stanowią wyzwanie.- Wysoka jakość nie jest w stanie pokonać różnicy w cenie. Koszty Kvaernera są o 7-15 procent wyższe niż u konkurencji.

Norweska Air Shuttle zagroziła, że przeniesie swoje samoloty do Tajlandii i będzie działać na terenie Europy zatrudniając załogę z Azji, ponieważ nie stać firmy na „nordyckie koszty".

Problemy Norwegii nie są jedyne w swoim rodzaju: w Australii, boom w górnictwie, również wpłynął  na gospodarkę, przyczyniając się do wzrostu wynagrodzeń, zwiększając imigrację, obniżając godziny pracy do najniższego od 30 lat poziomu w miarę jak rośnie bogactwo kraju. Ale i tak według szacunków OECD przeciętny Australijczyk nadal pracuje o 19 procent dłużej niż Norweg.

Przedsiębiorcy uważają, rząd powinien motywować wzrost godzin pracy, natomiast wszelkie profity powinny zostać ograniczone. Partie polityczne są zgodne co do tego, że ta sprawa nie jest najważniejsza, szczególnie, że we wrześniu odbędą się wybory.

Norwegia przyciąga ok 50 tys. imigrantów rocznie. Egalitaryzm płacowy sprawia, że robotnicy najniżej wykwalifikowani zarabiają przeciętnie więcej niż w pozostałych krajach europejskich, ale pracownicy wykształceni zarabiają mniej niż koledzy w Europie.

Norweski bank centralny przewiduje, że wynagrodzenia w ciągu najbliższych paru lat będą rosnąć dwa razy szybciej niż PKB ale niższa wydajność pracy  będzie negatywnie oddziaływać na rozwój gospodarczy.

Z nadwyżką budżetową rzędu 12 proc. w relacji do PKB, Norwegia może sobie pozwolić na niemal wszystko, ale  nadwyżka szybko stopnieje  jeżeli nie zmieni się system opieki społecznej.

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym