Chiński indeks giełdowy CSI 300 tąpnął w poniedziałek o 6,3 proc. Był to jego największy dzienny spadek od blisko czterech lat, a wyprzedawane przez inwestorów były przede wszystkim akcje banków. Na giełdach Europy w ciągu dnia obserwowaliśmy umiarkowane spadki. To reakcja rynków na komunikat Ludowego Banku Chin (opublikowany wczoraj, ale datowany na... 17 czerwca) mówiący, że płynność w chińskim sektorze bankowym jest „na rozsądnym poziomie". Bank centralny Chin wezwał również pożyczkodawców, by lepiej zarządzali płynnością i ryzykiem kredytowym. Zostało to odczytane jako zapowiedź, że nie będzie interwencji mającej doprowadzić do spadku oprocentowania pożyczek międzybankowych w Chinach.
Bankowa czystka
Czemu chiński bank centralny zdecydował się na tak radykalne działania? Niedawno agencja Fitch przestrzegała przed wielką bańką kredytową w Chinach i podała szacunki mówiące, że rynek „bankowości cienia" w tym kraju sięga około 2 bln USD. Wygląda więc na to, że bank centralny w radykalny sposób prewencyjnie stara się zapobiec dalszemu narastaniu bańki.
– W długim terminie jest to dobre, ale w krótkim okresie wywołuje dużą zmienność na rynkach finansowych – w tym samym czasie, gdy bank centralny próbuje kontrolować ryzyko w systemie finansowym – twierdzi Steven Chun, strateg z banku HSBC.
Działania chińskiego banku centralnego mogą jednak przynieść groźne skutki uboczne. – Istnieje ryzyko, że te działania sprawią, że banki staną się bardziej nerwowe co do wypłacalności innych pożyczkodawców. Już pojawiają się pogłoski o bankach spóźniających się ze spłatą pożyczek – ostrzega Bin Hu, analityk z agencji Moody's.
Oprocentowanie siedmiodniowych pożyczek repo na chińskim rynku międzybankowym spadło w poniedziałek poniżej 8 proc. Przez ostatnie kilka miesięcy wynosiło ono średnio około 3 proc.