Pekin zapewnił inwestorom dalsze wstrząsy

Ludowy Bank Chin nie daje inwestorom nadziei, a bazylejski BIS wzywa banki centralne, by skończyły z zapewnianiem rynkowi taniego pieniądza.

Aktualizacja: 11.02.2017 02:35 Publikacja: 25.06.2013 06:00

Zhou Xiaochuan, szef Ludowego Banku Chin, zdecydował się na ostre działania wobec banków.

Zhou Xiaochuan, szef Ludowego Banku Chin, zdecydował się na ostre działania wobec banków.

Foto: Archiwum

Chiński indeks giełdowy CSI 300 tąpnął w poniedziałek o 6,3 proc. Był to jego największy dzienny spadek od blisko czterech lat, a wyprzedawane przez inwestorów były przede wszystkim akcje banków. Na giełdach Europy w ciągu dnia obserwowaliśmy umiarkowane spadki. To reakcja rynków na komunikat Ludowego Banku Chin (opublikowany wczoraj, ale datowany na... 17 czerwca) mówiący, że płynność w chińskim sektorze bankowym jest „na rozsądnym poziomie". Bank centralny Chin wezwał również pożyczkodawców, by lepiej zarządzali płynnością i ryzykiem kredytowym. Zostało to odczytane jako zapowiedź, że nie będzie interwencji mającej doprowadzić do spadku oprocentowania pożyczek międzybankowych w Chinach.

Bankowa czystka

Czemu chiński bank centralny zdecydował się na tak radykalne działania?  Niedawno agencja Fitch przestrzegała przed wielką bańką kredytową w Chinach i podała szacunki mówiące, że rynek „bankowości cienia" w tym kraju sięga około 2 bln USD. Wygląda więc na to, że bank centralny w radykalny sposób prewencyjnie stara się zapobiec dalszemu narastaniu bańki.

– W długim terminie jest to dobre, ale w krótkim okresie wywołuje dużą zmienność na  rynkach finansowych – w tym samym czasie, gdy bank centralny próbuje kontrolować ryzyko w systemie finansowym – twierdzi Steven Chun, strateg  z banku HSBC.

Działania chińskiego banku centralnego mogą jednak przynieść groźne skutki uboczne. –  Istnieje ryzyko, że te działania sprawią, że banki staną się bardziej nerwowe co do wypłacalności innych pożyczkodawców. Już pojawiają się pogłoski o bankach spóźniających się ze spłatą pożyczek – ostrzega Bin Hu, analityk z agencji Moody's.

Oprocentowanie siedmiodniowych pożyczek repo na chińskim rynku międzybankowym spadło w poniedziałek poniżej 8 proc. Przez ostatnie kilka miesięcy wynosiło ono średnio około 3 proc.

Radykałowie z Bazylei

Tymczasem bazylejski Bank Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) opublikował raport, w którym wzywa banki centralne do skończenia z polityką taniego pieniądza. Według analityków BIS przynosi ona obecnie więcej szkody niż pożytku, gdyż przyczyniła się do powstawania baniek na rynkach i opóźniania koniecznych procesów naprawczych w gospodarkach. „Banki centralne nie mogą zrobić więcej bez powiększania ryzyka, jakie stworzyły. Muszą nakłaniać do potrzebnych działań dostosowawczych, a nie upośledzać je za pomocą stóp procentowych bliskich zera i zakupów dużych ilości rządowych obligacji. (...) Tanie pieniądze sprawiają, że łatwiej jest pożyczać, niż oszczędzać, łatwiej wydawać, niż zbierać podatki, łatwiej nie robić zmian niż zmieniać" – czytamy w  raporcie BIS.

Analitycy tego „banku banków centralnych" chcą więc, by fiskalnemu zaciskaniu pasa towarzyszyło zacieśnianie polityki pieniężnej, co wielu ekonomistów uważa za receptę zabójczą dla wzrostu gospodarczego.

BIS widzi jednak ryzyko związane z odchodzeniem przez banki centralne od dotychczasowej polityki. Jeśli taka operacja zostanie źle przeprowadzona, rentowność rządowych obligacji może mocno?pójść w górę. BIS wskazuje, że tylko amerykańscy inwestorzy mogą stracić 1 bln USD, jeśli rentowność amerykańskich obligacji skoczy średnio o 3 pkt proc.

[email protected]

Gospodarka światowa
Kolejna wpadka Citigroup. 81 bilionów zamiast 280 dol. na konto klienta
Gospodarka światowa
Czy audyt złota z Fort Knox może przynieść dużą niespodziankę?
Gospodarka światowa
Nerwowa atmosfera w Białym Domu udziela się rynkom. Uderzenie w złotego
Gospodarka światowa
Globalny dług z nowym rekordem
Gospodarka światowa
Więcej fuzji i przejęć w Europie Środkowo-Wschodniej, ale o niższej wartości
Gospodarka światowa
Na Wall Street straty lewarowanych funduszy ETF sięgają 40 proc.