Notowania włoskich papierów dłużnych wzrosły o 5,6 proc. w 2013 r., a hiszpańskie obligacje jeszcze bardziej – o 9,3 proc., według indeksów obliczanych przez brytyjski bank Barclays. Różnica oprocentowania między włoskimi a niemieckimi 10-latkami spadła do 2,3 pkt proc. z 3,2 pkt proc. na początku roku. W przypadku hiszpańskich spread zmniejszył się jeszcze bardziej – z prawie 4 pkt proc. do 2,4 pkt proc. A do końca roku może być jeszcze lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o hiszpańskie papiery.
Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy. Jednym z najważniejszych jest globalna płynność: amerykańska Rezerwa Federalna wciąż pompuje tani pieniądz na rynki finansowe. Dane makroekonomiczne ze strefy euro systematycznie poprawiają się w tym roku, a wiele silnych gospodarek strefy euro przeszło przez kryzys właściwie bez uszczerbku. Najbliższa przyszłość wygląda spokojnie: nawet przeciągające się niemieckie negocjacje polityczne nad utworzeniem koalicji rządowej dały pozytywny wynik wskazujący, że trudne decyzje w sprawie pomocy dla Grecji i Portugalii zostaną podjęte, jeśli tylko negocjacje w tej kwestii zostaną wznowione.
Wygląda na to, że wielu inwestorów ponownie odkrywa atrakcyjność europejskich aktywów, w tym również akcji, po kilku latach zamieszania na tym rynku, które nie sprzyjało kupowaniu tam papierów.
Co więcej, Hiszpania i Włochy powinny do 1 listopada zapłacić 43,3 mld euro za swoje obligacje razem z odsetkami, a te pieniądze będą musiały być reinwestowane, co może podnieść ceny. I o ile w długim terminie można mieć obawy, czy nadal hiszpańskie i włoskie banki będą kupowały obligacje emitowane przez rządy tych państw, to w krótkiej perspektywie taki zastrzyk gotówki powinien pomóc rynkowi. Inwestorzy mogą na tym skorzystać. Przegląd jakości aktywów w bankach może spowodować pewną nerwowość, ale surowe potraktowanie obligacji rządowych wydaje się nie do pomyślenia, bo byłoby to zbyt ryzykowne dla ożywienia.