Już na koniec bieżącego roku z hangarów zakładów Boeinga w Everett koło Seattle ma wyjeżdżać na płytę lotniska 10 maszyn 787 Dreamliner miesięcznie – poinformowała spółka. Za trzy lata zdolności produkcyjne mają zostać zwiększone do 12 samolotów. Przed końcem dekady Boeing chce już przekazywać liniom lotniczym 16 samolotów 787 miesięcznie. Zwiększenie produkcji powinno poprawić płynną finansową koncernu – mówił podczas konferencji z inwestorami dyrektor generalny koncernu Jim McNerney.
Mimo problemów z nowymi dreamlinerami, które doprowadziły do uziemienia tych samolotów i przymusowej wymiany akumulatorów w pierwszych wyprodukowanych maszynach (w tym także eksploatowanych przez PLL LOT), Boeing nie może narzekać na brak zamówień. Linie lotnicze chcą już kupić 890 maszyn 787. Tylko w tym roku przewoźnicy zamówili 131 dreamlinerów. Wycofano się z planów zakupy tylko jednej maszyny.
McNerney zapewnił inwestorów, że dreamlinery największe kłopoty mają już za sobą. Przyznał jednak, że jeszcze wiele pozostało do zrobienia. "Nie spoczniemy, dopóki nie zadowolimy wszystkich bez wyjątku odbiorców" – mówił szef Boeinga.
Po ostatnich problemach z akumulatorami, nową zmorą maszyn 787 okazały się fałszywe informacje z systemów komputerowych, które powodują opóźnienia a nawet odwoływanie lotów dreamlinerów. Po zapaleniu się czujników istnieje bowiem obowiązek czasochłonnego sprawdzania źródła kłopotów. McNerney przyznał, że tego rodzaju fałszywe sygnały stanowią mniej więcej jedną trzecią problemów zgłaszanych przez przewoźników. "To frustrujące" – przyznał dyrektor Boeinga.
We wrześniu amerykański koncern przetestował pierwszy model Dreamlinera 787-9 – większej i mocniejszej wersji samolotu o przedłużonym zasięgu. Maszyny te będą stanowić około 40 proc. wszystkich dreamlinerów wyjeżdżających z hangarów w Everett.