To nie tylko działa, ale można też na tym sporo zarobić. Jest to możliwe dzięki powtarzającemu się schematowi. Otóż po południu do akcji wkraczają wspierane przez państwo fundusze i akcjami napełniają swoje portfele, kursy rosną.
Jeśli weźmiemy pod uwagę referencyjny wskaźnik Shanghai Composite to od 8 lipca można było w ten sposób zarobić 23 proc. Inna równie prosta strategia „kup i trzymaj" przyniosła zwrot na poziomie 8 proc.
Jeszcze lepiej to wygląda w przypadku notowań naftowego giganta Petrochina, któremu państwo nie szczędzi wsparcia w trudnych czasach. Tutaj otrzymujemy wynik 43 proc. do 0,5 proc. Popołudniowe rajdy są rezultatem rządowej interwencji na rynku akcji polegającej m. in. na zakazie sprzedaży walorów przez posiadaczy dużych pakietów. Po niedawnej gwałtownej wyprzedaży w rezultacie której z chińskiego rynku wyparowało 4 biliony dolarów interwencja wyraźnie się nasiliła.
- Politycy starają się windować ceny akcji by pokazać, że rynek ustabilizował się - twierdzi Jimmy Zuo, pracujący w Shenzhen trader z biura maklerskiego Guosen Securities. W prostej strategii zarabiania na chińskich giełdach jest jednak pewien haczyk. Otóż nie wolno na tej samej sesji kupować papierów i potem ich sprzedawać. W tej sytuacji ze sprzedażą nabytych walorów trzeba zaczekać do następnego dnia.
Na szczęście takiego haczyka nie ma na rynku kontraktów terminowych. W tym przypadku kupno i sprzedaż kontraktów na indeks CSI 300 podczas tej samej sesji od 8 lipca, kiedy rynek osiągnął dno, przyniosła 18 proc. zarobku. Strategia „kup i trzymaj", po uwzględnieniu rolowania kontraktów w połowie miesiąca, dała zarobić około 6 proc.