Najboleśniej wygraną kandydata Republikanów odczuł rynek japoński. Indeks Nikkei225 spadł o 5,4 proc. (najgorsza sesja od 24 czerwca tego roku) i długą czarną świecą wybił się z kanału wzrostowego. Po drodze pękło kilka krótkoterminowych wsparć, a położenie ceny minimalnej względem ceny zamknięcia sugeruje, że siła popyta była podczas dzisiejszej sesji znikoma. Najbliższy cel niedźwiedzi to 16 000 pkt, a następnie dołki z połowy roku w okolicy 15 000 pkt.
Wśród indeksów europejskich najsłabiej radzi sobie dziś hiszpański IBEX35. O godzinie 13.00 notowania wskaźnika spadały o 2,8 proc. do 8686 pkt. Warto jednak zauważyć, że na starcie indeks spadał aż do 8589 pkt, ale zdołał się odbić. Silne, długoterminowe wsparcie w okolicy 8600 pkt okazuje się jak na razie skuteczne. Oscylator RSI dotarł do pułapu 40 pkt, z którego lubił się w ostatnich miesiącach odbijać, więc niewykluczone, że byki zdołają jeszcze podnieść notowania. Najbliższym wsparciem pozostaje 8600 pkt, a oporem jest 9360-9150 pkt.
Dużą luką spadkową rozpoczął dzisiejszą sesję również Niemiecki DAX. Indeks, podobnie jak hiszpański IBEX35, wystartował z poziomu ważnego wsparcia w strefie 10 200 – 10 100 pkt. Co istotne – już w ciągu dwóch pierwszych godzin handlu DAX domknął lukę z otwarcia, rosnąc w porywach do 10 448 pkt. O godz. 13.15 notowania indeksy spadały 1,2 proc. do 10 357 pkt, co nie jest dramatycznym wynikiem, zwłaszcza w obliczu wydarzeń zza oceanu.