Amerykańsko-chińskie rozmowy handlowe mają zostać wznowione w czwartek w Waszyngtonie. Chińską delegacją na te negocjacje będzie kierował wicepremier Liu He. Z przecieków wynika, że przywiezie on Amerykanom ofertę nieobejmującą kwestii zreformowania chińskiej polityki przemysłowej i systemu subsydiów dla spółek. Amerykańskie spółki skarżą się od lat, że system to element nieuczciwej konkurencji. Podczas poprzednich rund rozmów handlowych Amerykanie naciskali na wprowadzenie w nim zmian, ale Chińczycy się nim opierali.
Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie twierdził, że interesuje go tylko „dobra" umowa z Chinami, która będzie rozwiązywała szerokie spektrum problemów. – Mieliśmy dobre chwile z Chinami. Mieliśmy złe chwile. Teraz znajdujemy się na bardzo ważnym etapie, jeśli chodzi o możliwe zawarcie umowy. Ale to, co robimy, to negocjowanie bardzo trudnej umowy. Jeśli umowa nie będzie nas satysfakcjonowała w 100 proc., to jej nie zawrzemy – stwierdził Trump. We wrześniu sygnalizował jednak, że może być gotowy na zawarcie tymczasowej umowy obejmującej jedynie część kwestii spornych: cła, zakupy amerykańskich towarów przez Chińczyków oraz ochronę amerykańskiej własności intelektualnej. Tymczasowa umowa miałaby być etapem w osiągnięciu szerokiego porozumienia, które byłoby negocjowane w przyszłym roku. Niechęć chińskich oficjeli do zawierania kompleksowej umowy sprawia jednak, że również zawarcie tymczasowego porozumienia jest mniej pewne.
Chińczyków może ośmielić to, że administracja Trumpa ma obecnie problemy (koncentrujące się wokół śledztwa mogącego prowadzić do impeachmentu prezydenta).
– Chińskie przywództwo interpretuje dyskusję w sprawie impeachmentu jako osłabienie pozycji Trumpa lub przynajmniej jako odwrócenie uwagi. Ich kalkulacje są takie, że Trump potrzebuje teraz wygranej, więc będzie skłonny do kompromisów dotyczących istoty porozumienia – uważa Jude Blanchette, analityczka z Center for Strategic and International Studies.