Białoruś stała się, obok Szwecji, krajem chwalonym przez przeciwników zwalczania koronawirusa za pomocą kwarantann i dystansowania społecznego. Jej prezydent Aleksander Łukaszenko otwarcie mówi, że koronawirusowe zagrożenie jest rozdmuchane i że nie będzie wprowadzał żadnych ograniczeń, by nie niszczyć gospodarki. Białoruskie fabryki, sklepy, restauracje i szkoły działały więc w ostatnich miesiącach normalnie, odbywały się mecze piłki nożnej i hokeja, a 9 maja przeszła ulicami Mińska defilada z okazji Dnia Zwycięstwa. Obserwowało ją kilkanaście tysięcy ludzi, czyli jednak dużo mniej niż zwykle. (Byli tam m.in. studenci, którym ponoć grożono, że nie zaliczą zajęć, jeśli się nie pojawią na tym wydarzeniu). Liczba klientów w restauracjach była jednak w marcu o około 20 proc. mniejsza niż zwykle, a sondaże wskazują, że 60 proc. Białorusinów stara się unikać zatłoczonych miejsc. Temu oddolnemu dystansowaniu społecznemu trudno się dziwić, bo oficjalne dane mówiły, że w tym tygodniu było ponad 45 tys. zarażonych Covid-19, czyli o ponad 20 tys. więcej niż w Polsce czy na Ukrainie. (Przypomnijmy: Białoruś to kraj liczący 9,45 mln mieszkańców i mający gęstość zaludnienia wynoszącą zaledwie 45,8 osób na km kw., podczas gdy w Polsce wynosi ona 123 osoby na km kw.). Liczba zgonów jest zadziwiająco niska: około 250. To jednak dane budzące dużo wątpliwości. Według białoruskiej opozycji wiele zgonów na Covid-19 może być klasyfikowanych jako zgony na zapalenie płuc, w szpitalach unika się robienia testów, by nie psuć statystyk, a funkcjonariusze KGB nachodzą rodziny zmarłych. Białoruskim statystykom nie ufają nawet rosyjskie media. „W ostatnich miesiącach Białoruś stała się celem kampanii dezinformacyjnej na dużą skalę prowadzonej przez powiązane z Kremlem rosyjskie media oraz poprzez komunikator Telegram. Kampania ta dotyczy sytuacji pandemicznej w kraju. Rozpowszechniana narracja krytykuje władze białoruskie za brak działań oraz niewiedzę dotyczącą pandemii, która zagraża nie tylko populacji Białorusi, ale również krajom sąsiednim, w tym Rosji" – piszą analitycy Jamestown Foundation. Jak jest jednak naprawdę? To już pewnie wiedzą tylko Łukaszenko i jego tajne służby.
Skromna tarcza
To, że Białoruś broni się przed wprowadzeniem kwarantanny, nie oznacza, że uniknie kryzysu. O ile w 2019 r. białoruski PKB wzrósł o 1,2 proc., o tyle Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że w tym roku spadnie on o 6 proc. Będzie to spadek mniejszy niż na Ukrainie (7,7 proc.) czy na Litwie (8,1 proc.), ale nieco większy niż w Rosji (5,5 proc.) czy w Polsce (4,6 proc.). Białoruś wkraczała w kryzys i tak już przeżywając wyraźne spowolnienie gospodarcze. Ciosem jest dla niej również zamknięcie granic przez sąsiadów i pogorszenie koniunktury na europejskich rynkach eksportowych (na które trafiają m.in. białoruskie paliwa). Rząd musiał więc sięgnąć po działania stymulacyjne. Jak na razie obejmują m.in. wakacje kredytowe i zawieszenie czynszów dla najbardziej poszkodowanych spółek. Pierwszy pakiet stymulacyjny, przyjęty w kwietniu, był dosyć skromny – opiewał jedynie na 110 mln rubli białoruskich (182 mln zł), ale przygotowywane są kolejne.
„Zgodnie z oficjalnym przekazem jest to po części odpowiedź na postulaty środowisk białoruskich przedsiębiorców, domagających się m.in. odroczenia spłat kredytów, wakacji podatkowych i zwolnień z innych opłat, trudnych do terminowego uiszczenia w związku z postępującym spadkiem obrotów (największe spadki, sięgające niemal 100 proc., odnotowano w turystyce, międzynarodowych przewozach pasażerskich i hotelarstwie). (...) Ponadto białoruskie Ministerstwo Finansów oraz bank centralny poinformowały o podjęciu rozmów z MFW o pozyskaniu 900 mln dolarów ze specjalnej linii kredytowej na walkę ze skutkami ekonomicznymi pandemii. Podobne rozmowy prowadzone są również z Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju i Bankiem Światowym. Jednocześnie Łukaszenko stanowczo przestrzegł pracodawców przed zwalnianiem pracowników, grożąc zablokowaniem ich dalszej działalności na białoruskim rynku" – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich.
Nie zabrakło również działań doraźnych mających na celu ukrócenie „kryzysowej spekulacji". „Władze reagują również na przejawy zaniepokojenia społecznego. Wprowadzają szereg regulacji administracyjnych w handlu, dotyczących np. ograniczenia wzrostu cen podstawowych towarów spożywczo-przemysłowych (z paliwem włącznie) oraz zakazu eksportu masowo wykupywanych w ostatnim czasie produktów spożywczych, w tym m.in. kaszy gryczanej" – wskazują eksperci OSW.
Łukaszenko przyznał podczas wizyty w jednej z fabryk w Mińsku, że niektóre kraje naciskały na Białoruś, by wprowadziła u siebie kwarantannę. – Wyobraźcie sobie więc, że zatrzymalibyśmy gospodarkę. By ją później uruchomić, potrzebowalibyśmy pieniędzy. A kto ma pieniądze? Ameryka, Chiny, Rosja ma trochę, inne kraje też. Przynieśliby ruble i powiedzieli: „Macie ruble, a my bierzemy fabrykę". O to w tym wszystkim chodziło – stwierdził Łukaszenko.