Inwestorzy nerwowo oczekiwali w piątek na sygnały dochodzące z unijnego szczytu. Większość europejskich indeksów giełdowych lekko traciła po południu, ale euro umacniało się wobec dolara (za 1 euro płacono 1,14 USD). Rynek żył w przekonaniu, że szczyt poświęcony unijnej perspektywie budżetowej na lata 2021–2027 i funduszowi odbudowy gospodarek po pandemii może szybko nie przynieść rozstrzygnięcia.
– Wszyscy zmierzamy na negocjacje pełni wigoru, ale muszę podkreślić, że różnice są wciąż bardzo, bardzo duże, i nie mogę powiedzieć, czy tym razem uda nam się znaleźć rozwiązanie. Spodziewam się bardzo, bardzo trudnych negocjacji – mówiła niemiecka kanclerz Angela Merkel.
Spór o pieniądze
Negocjacje na piątkowo-sobotnim szczycie UE zapowiadały się jako bardzo trudne, bo dotyczyły ogromnych pieniędzy. Spór dotyczy zarówno kształtu perspektywy budżetowej UE, opiewającej (w propozycji Komisji Europejskiej) na 1,074 bln USD, jak i stworzenia wartego 750 mld euro funduszu Next Generation EU, mającego wspierać gospodarki państw członkowskich po pandemii. Według Komisji Europejskiej 560 mld euro z tego funduszu poszłoby na bezpośrednie wsparcie dla państw UE w postaci grantów i pożyczek. To, co dotychczas przedstawiła Bruksela, było dość korzystne dla Polski. W ramach perspektywy budżetowej mielibyśmy dostać na rolnictwo i politykę spójności 93 mld euro, a z funduszu odbudowy 63,8 mld euro grantów i kredytów. To czyniłoby nas jednym z największych beneficjentów Next Generation EU. Ile jednak z tych pieniędzy ostatecznie dostaniemy?
Za budżetem i funduszem w kształcie podobnym do zaproponowanego przez Brukselę opowiadają się m.in. Niemcy i Francja. Bardzo liczą na taką stymulację fiskalną też kraje Europy Południowej. Poważne zastrzeżenia do propozycji KE mają za to kraje tzw. oszczędnej czwórki: Holandia, Austria, Dania i Szwecja. Nie chcą, by państwom UE były przyznawane granty. Dopuszczają jedynie pożyczki. Chciałyby też, by pakiet był mniejszy.
– Nie jestem ulepiony z marcepanu – powiedział holenderski premier Mark Rutte, gdy spytano go, jak poradzi sobie z presją innych państw UE.