W październiku, gdy poprzednio zbieraliśmy prognozy od uczestników konkursu „Parkietu” i „Rzeczpospolitej” na najlepszego analityka makroekonomicznego, wszelkie scenariusze dla polskiej gospodarki były warunkowe. Ekonomiści mieli świadomość tego, że na wiele z kluczowych procesów duży wpływ będzie miał wynik wyborów parlamentarnych, które odbyły się w połowie tamtego miesiąca. Dziś niepewność jest nieco mniejsza. Wiele z kwestii, które budziły wtedy wątpliwości ekonomistów, doczekało się optymistycznych rozstrzygnięć. Widać to w nowych prognozach uczestników naszego konkursu, które zbieraliśmy w pierwszym tygodniu stycznia.
Konsumpcyjny boom
W 2023 r. spożycie w sektorze gospodarstw domowych zmniejszyło się prawdopodobnie (brakuje jeszcze danych za IV kwartał) o 0,5 proc. Nie licząc pandemicznego 2020 r. był to pierwszy raz we współczesnej historii, gdy popyt konsumpcyjny zmalał. Przyczyniła się do tego wysoka inflacja, która erodowała siłę nabywczą dochodów, ale także wysoka baza odniesienia z 2022 r., związana z napływem uchodźców z Ukrainy. Toteż ekonomiści od dawna zakładali, że 2024 r. przyniesie odbicie konsumpcji. Od października przybyło jednak argumentów, aby oczekiwać, że odbicie to będzie solidne – na granicy boomu. Nowy rząd ogłosił, że szybko przystąpi do realizacji swoich głównych obietnic wyborczych i już w tym roku podwyższy płace nauczycieli (o 30 proc.) i pracowników sektora publicznego (o 20 proc.). Jednocześnie, utrzymane zostały zobowiązania poprzedniego rządu: podwyżka płacy minimalnej o 20 proc. oraz waloryzacja świadczenia wychowawczego do 800 zł miesięcznie na dziecko. Dodatkowo znacząca waloryzacja świadczeń – na podstawie ubiegłorocznej inflacji – czeka emerytów.
Niektórzy z uczestników naszego konkursu oceniają, że potężny wzrost realnych dochodów gospodarstw domowych spowoduje skok ich wydatków w tym roku o ponad 5 proc. Przeciętne prognozy są nieco niższe, w okolicy 3,6 proc., ale wyższe niż kwartał temu.
Optymizmowi w odniesieniu do konsumpcji sprzyjają nieco lepsze oceny perspektyw rynku pracy. Jak przewidują dziś analitycy, w III kwartale br. – ostatnim, który był uwzględniony także w poprzedniej rundzie prognostycznej – stopa bezrobocia rejestrowanego wyniesie 5 proc., zamiast 5,1 proc., jak sądzili trzy miesiące temu.