Wtorkowa podwyżka stopy referencyjnej NBP o 0,75 pkt proc., do 3,5 proc., nie kończy cyklu zacieśniania polityki pieniężnej. – Będziemy nieustępliwi i konsekwentni w walce z inflacją. Stoję przed państwem jako jastrząb na czele jastrzębi, które tworzą dziś Radę Polityki Pieniężnej – powiedział w środę prezes NBP Adam Glapiński.
Zadeklarował też, że bank centralny będzie nadal przeciwdziałał gwałtownym zmianom kursu złotego. Podkreślił jednak, że osłabienie polskiej waluty w ostatnich tygodniach było wyłącznie efektem paniki na rynkach finansowych w związku z wojną w Ukrainie i jako takie było niespójne z fundamentami naszej gospodarki. – Polska jest absolutnie bezpieczna. Mówię to jako jedna z najlepiej poinformowanych osób w państwie – zapewniał.
Jego wystąpieniu towarzyszyła wyraźna aprecjacja złotego. I choć kusić może wiązanie tego z jastrzębim tonem wypowiedzi prezesa NBP, kurs polskiej waluty od rana był pod wpływem poprawy nastrojów na globalnych rynkach związanej z sygnałami, że konflikt w Ukrainie może być bliski zakończenia.
Szybko i zdecydowanie
W komunikacie po wtorkowym posiedzeniu RPP znalazł się zarys nowych prognoz Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP. Sugerują one, że średnio w 2022 r. inflacja będzie wynosiła niemal 11 proc., w 2023 r. 9 proc., a rok później 4,3 proc. – Czeka nas podwyższona inflacja przez dłuższy czas – przyznał w środę prezes banku centralnego, ale zapewnił, że RPP będzie ją dusić. – Utrzymujemy się w cyklu podwyżek stóp procentowych i będziemy się w nim jeszcze utrzymywać – zadeklarował.
Zapytany o to, do jakiego poziomu dojść może stopa referencyjna NBP, uchylał się jednak od jednoznacznej odpowiedzi.