Deficyt budżetu państwa w przyszłym roku będzie znacząco wyższy niż tegoroczny. Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że zaproponuje rządowi przyjęcie projektu z 52,2 mld deficytem.
[srodtytul]Urealnienie sytuacji[/srodtytul]
– Wzrost deficytu z małymi wyjątkami wynika po prostu z obowiązującego prawa – wyjaśnił szef resortu finansów. – Zrobimy wszystko, co możliwe, żeby ograniczyć wzrost wydatków do minimum.
Rostowski dodał, że limity dotyczące kosztów osobowych, które zostały wysłane do resortów, nie zakładają żadnego wzrostu. – Kwota bazowa nie wzrośnie – zapewnił minister. – Limity na wydatki rzeczowe są o 10 proc. nominalnie niższe niż w 2009 r., podobnie z inwestycjami resortów. Bardzo istotną przyczyną wzrostu deficytu jest też program drogowy, ale z tego nie rezygnujemy.
Ekonomistów nie dziwi zapowiedź znaczącego podwyższenia deficytu. – To urealnienie sytuacji, która w tym roku została sztucznie wykreowana poprzez przerzucenie wydatków na Krajowy Fundusz Drogowy, czy nakazanie FUS, aby sam pożyczał pieniądze na rynku – mówi Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. W jego opinii nie jest normalne, aby instytucja sama musiała się zadłużać, skoro leży to w gestii szefa resortu finansów.