Polska na rozdrożu

Poziom debaty o finansach publicznych w Polsce nie jest niski, on jest żenująco niski. Głosy mądrych ludzi, którzy może różnią się w opiniach, ale są jednakowo zaniepokojeni sytuacją w finansach publicznych, giną w kakofonii zacietrzewionych głosów polityków.

Publikacja: 07.09.2009 08:28

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Jeżeli wyciszymy polityczny szum i skupimy się na sednie sprawy to widać następujące, fakty.

Rząd sugerował, że zwiększenie deficytu w 2010 roku będzie niewielkie lub żadne, podczas gdy wzrost deficytu całego sektora oczywiście nastąpi, będzie znaczący i to pomimo zastosowania wielu elementów kreatywnej księgowości. Przypomnę, że osoby, które zajmują się finansami publicznymi, już w grudniu 2008 roku na podstawie publikacji rządu mogły sobie policzyć, że przy oczekiwanym spowolnieniu wzrostu gospodarczego do 0-1 proc., deficyt sektora finansów publicznych może przekroczyć 6 proc. PKB w 2009 i 2010 r.

Rozumiem, że można mieć strategię nieinformowania obywateli o trudnej sytuacji w budżecie, żeby niepotrzebnie nie pogłębiać pesymizmu, ale myślę że została przekroczona granica między działaniami z obszaru PR a rzeczywistą polityką gospodarczą. Uważam, że tak dalej być nie powinno. W szczególności przestańmy mówić, że mamy oszczędności, podczas gdy przesuwamy deficyt z budżetu państwa do innych części sektora, czyli stosujemy kreatywną księgowość. Nawet kryzys finansowy i wzrost niepewności nie mogą uzasadnić tak dużej przepaści między komunikacją rządu na temat finansów publicznych a realiami, które nas „zaskakują” po kilku miesiącach.

To, że mamy wysoki deficyt budżetowy, nie powinno nikogo dziwić. Polska od początku transformacji żyje w kulturze deficytu, w żadnym roku budżet nie miał nadwyżki, nawet nigdy nie był zbilansowany. Więc gdy przychodzi spowolnienie gospodarcze, deficyt musi wzrosnąć. Nie jesteśmy przy tym osamotnieni, większość krajów Unii ma duży deficyt, na co wskazują analizy Komisji Europejskiej.

Niepokojące jest jednak to, że inne kraje mają deficyt finansów publicznych porównywalny z Polską na skutek potężnej recesji, podczas gdy Polska ma taki deficyt, pomimo, że uniknęła recesji (patrz prognozy Komisji Europejskiej; oczekuje się np., że Portugalia i Francja będą miały deficyt zbliżony do Polski, ale tam jest spodziewany spadek PKB o 2–3 procent).

To oznacza, że gdyby w Polsce wystąpiła recesja, finanse publiczne znalazłyby się w stanie trudno wyobrażalnego kryzysu. Na przykład można sobie wyobrazić, że wtedy zabrakłoby pieniędzy na terminową wypłatę wynagrodzeń w sektorze publicznym lub emerytur.

Czy mamy w Polsce procedury, lub porozumienie polityczne które umożliwiłoby podjęcie sprawnych działań, gdyby takie ryzyko się zmaterializowało? To oczywiście pytanie retoryczne. Jesteśmy w zasadzie bezbronni i politycznie sklinczowani na wypadek recesji. Innymi słowy finanse publiczne mamy przystosowane do 5-procentowego wzrostu i wystąpienie recesji nie jest w ogóle uwzględnione w zarządzaniu ryzykiem makroekonomicznym w Polsce.

Gospodarka krajowa
Agencja S&P nie zmieniła ratingu Polski
Gospodarka krajowa
NBP ma już ponad 509 ton złota, więcej niż EBC
Gospodarka krajowa
Tempo podwyżek płac w gospodarce wciąż hamuje. Dane są najsłabsze od trzech lat
Gospodarka krajowa
Kolejna obniżka stóp procentowych w czerwcu pod znakiem zapytania
Materiał Promocyjny
Banki muszą wyjść poza strefę komfortu
Gospodarka krajowa
Prezes NBP Adam Glapiński: Wątpliwa kolejna obniżka stóp procentowych w czerwcu
Gospodarka krajowa
Gołębia Rada coraz mniej lęka się inflacji i ścina stopy procentowe