Na cały rok – jak poinformował wiceminister finansów Ludwik Kotecki – MF prognozuje średnioroczną inflację na poziomie około 2 proc. Szacunki resortu tylko nieznacznie różnią się od prognoz Narodowego Banku Polskiego, który uważa, że ceny wzrosną o 1,8 proc.

– Głównym czynnikiem obniżenia inflacji jest spadek dynamiki kosztów transportu. Wpływ na jej obniżkę ma dalsze wyhamowywanie dynamiki cen użytkowania mieszkań i nośników energii. Jest to efekt niższej skali podwyżek cen energii i opłat związanych z mieszkaniem, niż to miało miejsce przed rokiem – twierdzi Maja Goettig, główny ekonomista BPH.

Poza tym ekonomiści sądzą, że będziemy mieli także do czynienia ze stopniowym spowalnianiem tempa wzrostu cen żywności, za sprawą mocniejszego złotego i braku presji na wzrost cen w skali globalnej. – Przy tak wysokiej stopie bezrobocia (12,7 proc.) trudno oczekiwać wysokiej konsumpcji – wyjaśnia Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. – Brak presji popytowej może spowodować spadek inflacji w lipcu do 1,4–1,5 proc. – dodaje.

Zdaniem Kalisza nie ma też co liczyć na większe wsparcie gospodarki ze strony rządu, co także powstrzyma inflację. – Nie ma pieniędzy na większe wydatki, a to także jest czynnik hamujący ewentualny wzrost cen – tłumaczy ekonomista. Szacunki Citi Handlowego, podobnie jak resortu finansów i NBP, mówią więc, że średnioroczna inflacja raczej nie przekroczy 2 proc.