Firmy są w stanie amortyzować wpływ niewielkich szoków rynkowych, chroniąc zatrudnienie oraz dochody pracowników. Zmniejszanie wynagrodzenia podstawowego jest najrzadziej stosowaną metodą cięcia kosztów w przedsiębiorstwach. – To tak jakby istniała nieformalna umowa między pryncypałem a pracownikiem – wyjaśnia Paweł Strzelecki, jeden z autorów opracowania „Badanie ankietowe rynku pracy. Raport 2011", jaki właśnie przedstawił NBP. – Firmy w ostatnim kryzysie zachowały się inaczej niż na początku poprzedniej dekady. Starały się zwalniać w ostateczności. Najpierw cięły elastyczne i zmienne koszty wynagrodzenia – ekonomista zwraca jednak uwagę, że w ten sposób w ciągu ostatnich kilku lat rozwinęły się różne formy elastycznego i czasowego zatrudnienia.
Bezrobocie nie musi rosnąć
Niemal co piąta firma nie przyjmowała w 2010 roku nowych ani nie zwalniała dotychczasowych pracowników.
– Z trzech możliwości: obniżania płacy zasadniczej, redukcji pracowników albo uelastycznienia warunków pracy, przedsiębiorcy wybrali tę trzecią opcję – dodaje Strzelecki. Ekonomista zwraca uwagę, iż przedsiębiorcy pokazali, że w sytuacji, gdy wzrost gospodarczy oscyluje w granicach 2 – 3 proc. (a tak było na przełomie 2009 – 2010 roku), bezrobocie nie musi gwałtownie rosnąć. – To ważne, bo pokazuje, że firmy mają różne rozwiązania i być może nawet w przyszłym roku, kiedy dynamika PKB zwolni, bezrobocie nie będzie musiało rosnąć – dodaje prof. Maria Drozdowicz-Bieć, ekonomistka SGH.
Z badania (było prowadzone w ponad 1000 firm i wśród 4 tys. bezrobotnych) wynika, że w co dziesiątej spółce w zeszłym roku nadal występowały wakaty, choć bezrobocie rejestrowane było dwucyfrowe. Trudniej było znaleźć pracownika z wyższym wykształceniem. Rekrutacja kosztuje przeciętnie od 15 do 30 proc. przyszłej płacy – im bardziej specjalistyczne wymagania musi spełnić kandydat, tym koszty są wyższe.
Ważne jest również to, że jeśli fluktuacja kadr jest czymś naturalnym w przedsiębiorstwach, to zdarza się znacznie częściej w firmach dużych niż małych. – Inwestycje są tym, co zwiększa ruch kadrowy – dodaje Paweł Strzelecki.