Prezes Narodowego Banku Polskiego tłumaczy, dlaczego ostatni komunikat Rady Polityki Pieniężnej przez część analityków jest odczytywany jako bardziej jastrzębi, a niektórzy upatrują w nim zmianę tonu na łagodniejszy. – Rada z jednej strony widzi niemrawy spadek inflacji, a gospodarka – wprawdzie nieuchronnie musi zwolnić, ale „na oko" mniej, niż się sądzi w tych pesymistycznych scenariuszach. W związku z tym jest pewne zniecierpliwienie, co widać w komunikacie, gdy mówimy o możliwym zaostrzeniu polityki, jeśli perspektywy cenowe się nie poprawią. Ale one się poprawiają – wyjaśnia. Dodaje jednocześnie, że obniżki stóp procentowych raczej nie nastąpią szybko.
Pytany o to, czy uda się w tym roku osiągnąć poniżej 3-proc. deficyt sektora finansów publicznych w relacji do PKB, mówi, że jest to wysoce prawdopodobne. – Minister będzie miał prawdopodobnie lepszy punkt wyjścia, czyli niższy od założonego deficyt za 2011 r., który mógł wynieść nieco mniej niż 5,6 proc. PKB – twierdzi Belka. Przypomina, że budżet był tworzony na konserwatywnych założeniach wzrostu gospodarczego (2,5 proc.). – To dobrze, że prognozy MF są bardziej konserwatywne niż nasze. I tu jest więc pewna zakładka – dodaje.
W opinii Belki recesja w strefie euro, z którą mamy już do czynienia, nie jest głęboka, co daje nadzieję, że gospodarka odbije. Prezes uważa, że zgoda na oddłużenie Grecji jest dobrą wiadomością dla rynków i dla Greków. – Dla nich to jak wyciągnięcie w ostatniej chwili z paszczy krokodyla – mówi. I dodaje, że wyjście Grecji ze strefy euro byłoby katastrofą dla tamtego społeczeństwa. Jego zdaniem obecnie trzeba patrzeć na to, co dzieje się w Hiszpanii i we Włoszech. – Jeśli te kraje zrealizują zaplanowane reformy, to „plecak z kamieniami" zostanie zdjęty z pleców europejskiej gospodarki. To będzie ulga – uważa Belka.