- Problemy firm, które pociągnęły za sobą upadłość przedsiębiorstw miały w lutym tylko pozornie mniejszą skalę niż w styczniu. Liczba upadłości była mniejsza, natomiast zarówno zsumowany obrót jak i zatrudnienie w firmach, których bankructwo ogłoszono w lutym (ok. 1,25 mld złotych, przy łącznym zatrudnieniu ok. 4,5 tys. osób) były zdecydowanie większe od tych styczniowych (odpowiednio 800 mln zł przy zsumowanym zatrudnieniu ok. 3 tys. osób). - mówi Tomasz Starus, Dyrektor Biura Oceny Ryzyka i Główny Analityk w Euler Hermes. I tłumaczy, że większe więc będą straty w postaci wpływów podatkowych, jak również ponoszone koszty społeczne.
Wśród dziesięciu największych pod względem obrotów przedsiębiorstw, które zbankrutowały w lutym aż sześć to firmy budowlane, z czego trzy to firmy wyspecjalizowane w obiektach inżynierii lądowej i drogownictwie a dwie w pracach towarzyszących. - Były to firmy na tyle duże (obroty od 30 do 300 mln złotych), iż do tej pory mogły walczyć o przetrwanie, refinansowanie zobowiązań w odróżnieniu od najmniejszych, lokalnych podwykonawców, którzy upadali szybciej. Nie mają jednak aż takiego potencjału jak największe przedsiębiorstwa budowlane nie tylko w zakresie finansowym, ale i skali działalności, w porównaniu z nimi bardziej regionalnej niż ogólnokrajowej – uważa Michał Modrzejewski z Euler Hermes Collections.
EH analizuje sytuację w branży i tłumaczy, iż duże firmy budowlane jak na razie już nie upadają – restrukturyzują swoją działalność, szukają nisz i nowych przychodów, m.in. na mniejszych niż dotąd placach budów, o regionalnej lub nawet lokalnej skali – gdzie wypierają mniejsze firmy dzięki niższym kosztom, które zawdzięczają swojej skali działalności.
- Największym firmom pomaga paradoksalnie także największa skala ich zadłużenia wobec wierzycieli, zazwyczaj banków i obligatariuszy. Takie kwoty trudniej odzyskać bezpośrednio, z windykacji majątku, nastawić się trzeba na ich odzyskanie w perspektywie wieloletniej od działającej wciąż firmy, zdając się na pozycję firmy na rynku przy zdobywaniu nowych kontraktów. Mniejsze sumy zadłużenia firm średnich i małych skłaniają wierzycieli do mniejszej wyrozumiałości – pokusy szybszego ich ściągnięcia i w ten sposób uniknięcia potencjalnie dalszych strat – zauważa Grzegorz Hylewicz, z EH