Wstępny szacunek PKB w II kwartale nie potwierdził obaw, że polska gospodarka nieco w tym okresie wyhamowała. W ujęciu rok do roku powiększyła się o 3,9 proc., podczas gdy ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie spodziewali się odczytu na poziomie 3,8 proc.
Jeszcze lepszy obraz malują dane oczyszczone z wpływu czynników sezonowych. Tak liczony PKB powiększył się w II kwartale o 4,4 proc. rok do roku – najbardziej od ostatniego kwartału 2011 r. W porównaniu z poprzednim kwartałem wzrósł zaś o 1,1 proc., tak samo jak w I kwartale. I był to już trzeci z rzędu odczyt powyżej 1 proc. Znów po raz ostatni tak dobrą passę polska gospodarka miała w 2011 r. Gdyby kwartalne tempo wzrostu z I połowy br. utrzymało się także w II połowie, w całym 2017 r. PKB powiększyłby się o 4,4–4,5 proc.
Różnica między danymi oczyszczonymi z efektów sezonowych a nieoczyszczonymi częściowo może wynikać z tego, że w II kwartale było o dwa dni robocze mniej niż w tym samym okresie ub.r.
Nie za ciepło, nie za zimno
W środowych danych niepokoić może nieco to, że Polska rozwija się obecnie wolniej niż część innych państw regionu. Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych gospodarka Czech w II kwartale powiększyła się o 4,5 proc. rok do roku, a gospodarka Rumunii aż o 5,9 proc. – W przeciwieństwie do tych gospodarek, zwłaszcza Rumunii, Polska nie wykazuje oznak przegrzewania – zauważyli jednak ekonomiści mBanku. Według nich koniunktura w Polsce nie jest „ani za ciepła, ani za zimna".