Popyt wewnętrzny znów nas ochroni

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym programie „Prosto z parkietu” była Dorota Strauch, ekonomistka z Raiffeisen Bank International.

Publikacja: 19.12.2018 16:34

Popyt wewnętrzny znów nas ochroni

Foto: parkiet.com

Po spadku PMI poniżej 50 pkt w listopadzie można się było obawiać, że przemysł jest na krawędzi recesji. W środę GUS podał, że produkcja przemysłowa zwiększyła się w listopadzie o 4,7 proc. rok do roku, nieco bardziej, niż przeciętnie oczekiwali ekonomiści. Te dane pozwalają uznać, że PMI maluje zbyt ponury obraz rzeczywistości?

Te dane należy ocenić optymistycznie. Abstrahując nawet od PMI, sam efekt kalendarza pozwalał sądzić, że wzrost produkcji będzie wyraźnie słabszy. Tymczasem zapowiadanego spowolnienia, widocznego w ankietowych wskaźnikach koniunktury, w sferze realnej gospodarki ciągle nie widać.

Skoro mowa o ankietowych wskaźnikach, w środę GUS opublikował też dane dotyczące nastrojów konsumentów, które w grudniu wyraźnie się pogorszyły i są obecnie najsłabsze od kwietnia 2017 r. Czy biorąc pod uwagę to, że boom gospodarczy z ostatnich lat napędzali właśnie konsumenci, to jest powód do niepokoju?

W tych danych jest kilka niepokojących sygnałów. Obniżył się zarówno bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, jak i wyprzedzający. W obu przypadkach spadły praktycznie wszystkie składowe. Najbardziej jednak obniżyły się oceny zmiany ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju, a nie oceny sytuacji finansowej samych gospodarstw domowych. To pokazuje, że pogorszenie nastrojów konsumentów w dużej mierze jest skutkiem tego, że wciąż słyszą oni o nadchodzącym spowolnieniu. Trzeba jednak pamiętać, że wskaźniki nastrojów konsumentów spadają z rekordowych poziomów i wciąż są wysoko.

Jeśli chodzi o własną sytuację finansową, gospodarstwa domowe nie mają raczej powodów do pesymizmu. W październiku i w listopadzie w sektorze przedsiębiorstw przeciętna płaca rosła w tempie ponad 7,5 proc. rok do roku. To jedne z najlepszych odczytów od dekady. Wzrost płac, który od lata nieco wyhamował, znów przyspiesza?

Płace rzeczywiście nie dają zbyt wielu powodów do niepokoju, chociaż trzeba jeszcze poczekać na bardziej szczegółowe dane, które pozwolą ocenić, co stało za tak szybkim wzrostem wynagrodzeń w listopadzie. Być może to były jakieś jednorazowe zjawiska. Ale tak czy inaczej nie widać, aby wzrost płac zwalniał, w najgorszym razie ustabilizował się. Od połowy roku zwalnia natomiast wzrost zatrudnienia. Wygląda na to, że nie jest to jedynie kwestia bariery podażowej, ale także efekt słabnięcia popytu na pracę. Jeśli firmy oczekują, że koniunktura się pogorszy w przyszłym roku, mogą mieć mniejszą skłonność do zwiększania zatrudnienia.

Dla dynamiki płac kluczowe jest to, która z tych dwóch sił przeważa: niedostateczna podaż pracowników czy słabszy popyt. Od tego będzie zależało, czy wolniejszemu wzrostowi zatrudnienia będzie towarzyszył przyspieszający czy hamujący wzrost płac.

Jest kilka źródeł niepewności. Jednym z nich jest podaż pracowników z Ukrainy. W 2019 r. na imigrantów z Ukrainy mogą się w większym stopniu otworzyć Niemcy, a w sondażach widać, że wielu z spośród tych, którzy dziś pracują w Polsce, może się zdecydować na wyjazd na Zachód. To może jeszcze zmniejszyć podaż pracy, zwiększając presję na wzrost płac. Do tego nie można wykluczyć większego wzrostu płac w sektorze publicznym. Także więcej czynników przemawia za tym, że w 2019 r. wzrost płac przyspieszy, niż że zwolni.

Co to będzie oznaczało dla inflacji? Wydaje się, że nie będzie podwyżek cen prądu dla gospodarstw domowych, ale jednocześnie presja płacowa może bardziej podbijać inflację, niż się dotąd wydawało.

Wzrost płac już jest dość szybki, a nie widać za bardzo jego przełożenia na inflację. Nie sądzę, żeby impuls z rynku pracy był tak silny, żeby nagle inflację podwyższył. Ona będzie rosła, ale stopniowo. Inflacja bazowa (nie obejmująca cen energii i żywności – red.) pod koniec 2019 r. zbliży się do 2 proc. Z kolei sam wzrost cen energii, nawet jeśli nie będzie bezpośrednio wpływał na rachunki gospodarstw domowych za prąd, może z czasem pośrednio podwyższać ceny towarów i usług. Także tu nadal można upatrywać ryzyka wyższej inflacji.

Jaka będzie średnio inflacja w 2019 r.

Myślę, że średnio będzie powyżej 2 proc., ale nie powyżej 3 proc., jak prognozuje Departament Analiz Ekonomicznych NBP, zakładając wzrost cen energii dla gospodarstw domowych.

Wróćmy jeszcze do nastrojów konsumentów i przedsiębiorstw. Na ile ich pogorszenie jest uzasadnione? Jak głębokie będzie spowolnienie gospodarcze?

Oczekiwania na spowolnienie są uzasadnione, po trzech z rzędu kwartałach wzrostu PKB o ponad 5 proc. rok do roku trudno będzie takie tempo rozwoju gospodarki utrzymać. Spowolnienie będzie jednak umiarkowane. Rynek pracy będzie nadal wspierał wzrost konsumpcji. Do tego będziemy ciągle mieli impuls inwestycyjny w postaci funduszy z UE. Ich wykorzystanie będzie ciągle duże nie tylko w 2019 r., ale nawet w 2020 r. Głównym źródłem niepewności jest otoczenie zewnętrzne, to stamtąd nadchodzi spowolnienie. Ale na razie też nie widać, aby miało być gwałtowne. Słabe ostatnio wyniki z niemieckiej gospodarki, które budziły wiele obaw, były częściowo efektem zaburzeń w sektorze motoryzacyjnym.

Wzrost PKB Polski utrzyma się powyżej 4 proc.?

Średnio w 2019 r. raczej nie. Ale będzie powyżej 3 proc. rocznie. Słabszy może być 2020 r. Wtedy ten negatywny impuls z otoczenia zewnętrznego będzie silniejszy, na rynku pracy sytuacja może się już pogarszać.

Czy inflacja bliska celu NBP wystarczy, aby skłonić Radę Polityki Pieniężnej do podwyżki stóp procentowych?

W 2019 r. raczej nie. RPP konsekwentnie zapowiada, że w przyszłym roku podwyżki nie będzie właśnie ze względu na spowolnienie wzrostu i to, że inflacja nie przyspieszy tak, jak sugerują prognozy DAE NBP. RPP wyraźnie zdystansowała się od tych prognoz. Ja niedawno zmieniłam swoją prognozę i teraz oczekuję, że do podwyżki stóp w Polsce dojdzie najwcześniej w 2020 r. Istotne jest też to, kiedy stopy podwyższy Europejski Bank Centralny. Sygnały spowolnienia płynące z gospodarki strefy euro powodują, że ta podwyżka wydaje się oddalać. W świetle naszych prognoz dojdzie do niej najwcześniej w IV kwartale 2019 r.

Jeśli EBC zacznie podwyższać stopy przed NBP, to złotego czeka osłabienie?

Brak podwyżek stóp w Polsce był jednym z czynników, który ostatnio ograniczał przestrzeń do aprecjacji złotego. Ale na notowania polskiej waluty największy wpływ mają i będą nadal miały czynniki geopolityczne i apetyt inwestorów na ryzyko. Poza tym w II połowie 2019 r. zacznie się prawdopodobnie pojawiać w RPP więcej wniosków o podwyżki stóp. Nawet jeśli one nie zostaną akceptowane, mogą wpływać na kurs złotego.

Tytułem podsumowania: jaki będzie dla polskiej gospodarki 2019 r.?

Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Sławomir Dudek, prezes IFP: Polska ma najwyższy przyrost długu w Unii
Gospodarka krajowa
Wydatki świąteczne wciąż rosną, choć wolniej