Po spadku PMI poniżej 50 pkt w listopadzie można się było obawiać, że przemysł jest na krawędzi recesji. W środę GUS podał, że produkcja przemysłowa zwiększyła się w listopadzie o 4,7 proc. rok do roku, nieco bardziej, niż przeciętnie oczekiwali ekonomiści. Te dane pozwalają uznać, że PMI maluje zbyt ponury obraz rzeczywistości?
Te dane należy ocenić optymistycznie. Abstrahując nawet od PMI, sam efekt kalendarza pozwalał sądzić, że wzrost produkcji będzie wyraźnie słabszy. Tymczasem zapowiadanego spowolnienia, widocznego w ankietowych wskaźnikach koniunktury, w sferze realnej gospodarki ciągle nie widać.
Skoro mowa o ankietowych wskaźnikach, w środę GUS opublikował też dane dotyczące nastrojów konsumentów, które w grudniu wyraźnie się pogorszyły i są obecnie najsłabsze od kwietnia 2017 r. Czy biorąc pod uwagę to, że boom gospodarczy z ostatnich lat napędzali właśnie konsumenci, to jest powód do niepokoju?
W tych danych jest kilka niepokojących sygnałów. Obniżył się zarówno bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, jak i wyprzedzający. W obu przypadkach spadły praktycznie wszystkie składowe. Najbardziej jednak obniżyły się oceny zmiany ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju, a nie oceny sytuacji finansowej samych gospodarstw domowych. To pokazuje, że pogorszenie nastrojów konsumentów w dużej mierze jest skutkiem tego, że wciąż słyszą oni o nadchodzącym spowolnieniu. Trzeba jednak pamiętać, że wskaźniki nastrojów konsumentów spadają z rekordowych poziomów i wciąż są wysoko.