Jak bardzo przemysł zwolni?
Nie zakładam ostrego hamowania. Po prostu nie należy oczekiwać, że gospodarka będzie rozwijała się szybciej niż obecnie. W obecnej sytuacji pozytywnym scenariuszem byłoby utrzymywanie się obecnego tempa wzrostu, w okolicy 4,5 proc. rocznie. Z jednej strony widać już, że spada tempo wzrostu zatrudnienia. To oznacza, że słabnąć może popyt krajowy generowany przez gospodarstwa domowe. A do tego nie widać wciąż sygnałów poprawy koniunktury w otoczeniu zewnętrznym, głównie w strefie euro.
Inflacja w czerwcu wyniosła 2,6 proc. rok do roku, najwięcej od 2012 r. Choć to poziom zbieżny z celem NBP, inflacja budzi wiele emocji. Wśród nieekonomistów popularny jest pogląd, że jest wyższa, że z danymi GUS coś jest nie tak. Faktycznie inflacja daje powody do niepokoju?
RPP podkreśla, że cel inflacyjny rozumie przedziałowo. To znaczy, że inflacja pomiędzy 1,5 a 3,5 proc. jest traktowana jako mieszcząca się w celu i nie powinna być argumentem do zmiany stóp procentowych. Faktem jest jednak, że inflację napędzają ostatnio w dużej mierze ceny żywności, która ma większy udział w wydatkach biedniejszych gospodarstw domowych niż bogatszych. To oznacza, że inflacja bardziej uderza w siłę nabywczą najbiedniejszej części społeczeństwa. I to może być zjawisko niepokojące. Na szczęście w kolejnych kwartałach inflacja nie powinna już znacząco przyspieszać. Oczywiście wszystko może się wydarzyć, szczególnie jeśli chodzi o ceny żywności, bo duże znaczenie mają tu nastroje na rynkach światowych. Ale biorąc pod uwagę m.in. względną stabilność kursu polskiej waluty, nie spodziewałbym się jakiejś dużej presji inflacyjnej w najbliższych miesiącach.
Wielu ekonomistów mówi, że przyspieszenie inflacji nastąpi na przełomie 2019 i 2020 r. Wtedy prawdopodobnie dojdzie do podwyżki cen prądu dla firm i być może dla gospodarstw domowych. Na to nałoży się jeszcze podatek od handlu, który może wejść w życie już we wrześniu. Inflacja przekroczy kluczowy dla RPP poziom 3,5 proc. rocznie?
Inflacja może się zbliżyć do tego poziomu, ale nie sądzę, żeby go przebiła. Spodziewałbym się na początku 2020 r. inflacji w przedziale 3–3,5 proc. rocznie. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby podatek od handlu był przerzucony na w większości na ceny detaliczne. Konkurencja na rynku dyskontów i hipermarketów jest zbyt duża, żeby mógł wystąpić taki efekt. Jeśli zaś chodzi o ceny energii dla gospodarstw domowych kluczowa będzie decyzja regulatora. Wydaje mi się, że nie będzie zgody politycznej, żeby w przyszłym roku ceny energii dla detalu istotnie podnieść. Także presja inflacyjna gdzieś tam się czai, ale na razie nie ma łatwego kanału, którym mogłaby przełożyć się na ceny, które widzimy w sklepach.