Taki obraz sytuacji w polskim przemyśle przetwórczym maluje PMI, wskaźnik koniunktury bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw. W lutym, jak podała w poniedziałek firma IHS Markit, wzrósł on do 53,4 pkt z 51,9 pkt w styczniu. To wynik wyraźnie powyżej przeciętnych szacunków ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet", które wskazywały na zwyżkę PMI do 52,8 pkt.
PMI od lipca utrzymuje się powyżej granicy 50 pkt. To oznacza teoretycznie, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki sytuacja w przemyśle przetwórczym poprawia się w ujęciu miesiąc do miesiąca. Dystans od tej granicy można interpretować jako miarę tempa tej poprawy. W tym świetle w lutym przemysł rozwijał się najszybciej od czerwca 2018 r.
W praktyce taka interpretacja PMI może być myląca. Inne dane potwierdzają wprawdzie, że przemysł jest w doskonałej formie. Ale wysokie wskazanie PMI to częściowo efekt wydłużania się czasu dostaw komponentów. Według polskich firm, większe problemy z dostawami występowały tylko w marcu i kwietniu 2020 r., gdy globalna gospodarka była sparaliżowana pierwszą falą pandemii. Napięcia w łańcuchach dostaw wpływają na PMI pozytywnie, bo zwykle są przejawem bardzo silnego popytu. Obecnie jednak, podobnie jak wiosną ub.r., są częściowo spowodowane pandemią i mogą hamować rozwój przemysłu.
Szczegóły ankiety, na której bazuje PMI, nie pozostawiają jednak wątpliwości, że pomijając zaburzenia w łańcuchach dostaw, sytuacja w polskim sektorze przemysłowym jest dobra. Wartość nowych zamówień wzrosła najbardziej od lipca, przede wszystkim za sprawą popytu zza granicy. Wartość zamówień eksportowych podskoczyła bowiem najbardziej od września 2017 r. Inaczej niż w poprzednich trzech miesiącach, gdy problemem była m.in. dostępność pracowników, polskie firmy przemysłowe odpowiedziały na ten napływ zamówień, zwiększając produkcję. W tym celu zwiększyły zatrudnienie najbardziej od czerwca 2018 r.