W czwartek GUS potwierdził swój wstępny szacunek sprzed dwóch tygodni, wedle którego wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł w marcu o 3,2 proc. rok do roku, najbardziej od września 2020 r. W luty inflacja wynosiła 2,4 proc., a przed szybkim szacunkiem urzędu statystycznego ekonomiści oceniali, że w marcu przyspieszyła do 2,9 proc.
Czwartkowe dane GUS pozwalają na identyfikację źródeł tej niespodzianki. Wynika z nich m.in., że w marcu ceny usług wzrosły o 7,3 proc. rok do roku, po 7 proc. w lutym, a ceny towarów o 1,9 proc., po 1 proc. w lutym.
Do przyspieszenia inflacji towarów przyczyniło się przede wszystkim odbicie cen ropy naftowej na globalnym rynkach. W połączeniu z niską bazą odniesienia sprzed roku, związaną z załamaniem cen tego surowca na początku pandemii, sprawiło to, że paliwa na polskich stacjach benzynowych były w marcu o 7,6 proc. droższe niż przed rokiem. Tymczasem jeszcze w lutym były o 3,7 proc tańsze niż rok wcześniej.
Z drugiej strony, inflację w kategorii towarów w ryzach trzymają ceny żywności. W marcu były one dokładnie takie, jak przed rokiem, podczas gdy jeszcze w ubiegłym roku żywność drożała nawet o ponad 8 proc. rok do roku. Stabilizację cen żywności w ujęciu rok do roku GUS odnotował poprzednio w styczniu 2016 r. Tym razem jest to o tyle ciekawe, że na świecie ceny żywności konsekwentnie rosną, jak sugeruje wskaźnik FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Żywienia i Rolnictwa).
Kołem zamachowym inflacji – a także źródłem marcowej niespodzianki – są jednak obecnie usługi. Z jednej strony rosną ceny tzw. usług administrowanych, np. wywozu śmieci, z drugiej zaś ceny tych usług, których koszty świadczenia wzrosły w związku z pandemią.