Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) w sierpniu wzrósł o 5,5 proc. rok do roku, nieco bardziej, niż sugerował wstępny szacunek. Nie zmienił się jednak szerszy obraz: inflację w górę pchają przede wszystkim ceny energii, w tym paliw, czyli czynniki poza kontrolą krajowej polityki pieniężnej. To oznacza, że RPP może zwlekać z podwyżką stóp procentowych, nawet jeśli inflacja będzie się utrzymywała istotnie powyżej celu NBP (2,5 proc.), czego ekonomiści powszechnie oczekują.
Paliwo dla inflacji
Ostatniego dnia sierpnia GUS wstępnie oszacował, że CPI – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł o 5,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 5 proc. w lipcu. To była spora niespodzianka dla ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet", którzy przeciętnie oceniali, że inflacja przyspieszyła do 5,2 proc. W środę okazało się, że także ten wstępny szacunek GUS był zbyt niski. Z wyższą niż w sierpniu inflacją poprzednio mieliśmy do czynienia w 2001 r.
W sierpniu, podobnie jak przez cały czas od początku 2019 r., szybciej drożały usługi niż towary. Ceny tych pierwszych wzrosły o 6,6 proc. rok do roku, po 6,2 proc. w lipcu, podczas gdy tych drugich o 5,1 proc. rok do roku, po 4,6 proc. w lipcu. Mimo to to właśnie ceny towarów sprawiają, że inflacja przyśpiesza. Jeszcze na początku roku rosły one w tempie zaledwie 1 proc. rok do roku, podczas gdy usługi drożały nawet szybciej niż dziś, w tempie ponad 7 proc. rocznie.
Szczególnie szybko drożeją paliwa. W sierpniu ich ceny były 28 proc. wyższe niż przed rokiem, po wzroście o 30 proc. rok do roku w lipcu. To konsekwencja odbicia cen ropy naftowej od dołka z 2020 r., związanego z pierwszą falą pandemii. W porównaniu z lipcem inflacja przyspieszyła jednak głównie za sprawą wzrostu cen żywności i kosztów użytkowania mieszkań.