Ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły we wrześniu o 5,8 proc. rok do roku, najbardziej od połowy 2001 r. – oszacował wstępnie GUS. Na tym poziomie inflacja się nie zatrzyma. Wkrótce przebije 6 proc. To zwiększa oczekiwania, że NBP dołączy do banków centralnych Czech i Węgier i zacznie jeszcze w tym roku zaostrzać politykę pieniężną. Ale niezależnie od tego, co i kiedy Rada Polityki Pieniężnej ostatecznie postanowi, inflacja pozostanie poza pasmem dopuszczalnych odchyleń od celu NBP przez cały 2022 r. Część analityków uważa nawet, że może być średnio wyższa niż w br., gdy wyniesie około 4,7 proc.
Bazowa niespodzianka
W sierpniu wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł o 5,5 proc. rok do roku, po 5 proc. w lipcu. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści (patrz tabela) przeciętnie szacowali, że we wrześniu inflacja przyspieszyła już tylko minimalnie, do 5,6 proc. Czynnikiem, który miał przeciwdziałać jej ponownemu skokowi, miało być wyhamowanie tzw. inflacji bazowej (nie obejmuje cen energii i żywności). Ta bowiem we wrześniu ub.r. osiągnęła najwyższy od 2001 r. poziom 4,3 proc. Ekonomiści sądzili więc, że teraz zadziałał efekt wysokiej bazy odniesienia, a inflacja bazowa zwolniła do 3,8 proc. rok do roku z 3,9 proc. w sierpniu.
Wstępne dane GUS sugerują, że tak się nie stało. Prawdopodobnie (oficjalne dane opublikuje w połowie miesiąca NBP) inflacja bazowa przyspieszyła we wrześniu do 4,0–4,2 proc. – Sądzimy, że zimny wrzesień przyspieszył wprowadzenie kolekcji jesiennych i związane z tym podwyżki cen odzieży. Podejrzewamy, że silnie rosły także ceny edukacji. Wciąż silny mógł pozostać proinflacyjny wpływ popytu w HoReCa. W danych mogły także w końcu znaleźć odzwierciedlenie wyższe taryfy wodne – ocenił Marcin Czaplicki, ekonomista z PKO BP.