Na parkietach Starego Kontynentu pojawiły się rekordy wszech czasów. STOXX 600 wybił się górą z konsolidacji, notując nowe ATH, a na szczytach zameldował się również FTSE 100. Po kilku miesiącach prób CAC 40 wreszcie przebił barierę 8000 punktów. W tym czasie eurodolar pozostał stabilny, co sugeruje, że osłabienie europejskiej waluty nie musi iść w parze z akcyjną hossą.
Rynki spekulują obecnie na temat możliwej obniżki stóp procentowych przez Fed w październiku, choć Trump „przygasił światło” Rezerwie Federalnej. Zamknięcie rządu nie przeszkadza jednak inwestorom w wypychaniu indeksów coraz wyżej - S&P 500 i Nasdaq Composite prześcigają się w ustanawianiu nowych szczytów. Nawet Russell 2000 może pochwalić się ostatnio relatywną siłą. A skoro druga i trzecia linia Wall Street nie chce spadać, tylko nadrabia zaległości, to jak z takich warunków miałyby nie skorzystać byki ze Starego Kontynentu?
Nad Wisłą nie widać aż takiego entuzjazmu, choć ostatnie zachowanie banków sugeruje, że wciąż są one w grze. Aby jednak rozwiać obawy o możliwą zmianę trendu, WIG-banki powinien domknąć lukę i przebić poziom 18 920 punktów. Uda się? W 2022 i 2018 roku bykom nie udało się zamknąć „okna bessy”, co zakończyło się zmianą trendu. Tym razem może być inaczej, choć historia ostrzega, że najlepszy czas banki mogą mieć już za sobą. Do gry wrócił za to KGHM, któremu sprzyjają rosnące ceny miedzi - zarówno w Szanghaju, jak i w Nowym Jorku czy Londynie. Ceny metalu przebiły opory, więc KGHM ma swoje zielone światło.