Po dwóch słabszych sesjach WIG20 zrzucił jarzmo podaży i rychło powędrował na północ, nie patrząc na kolegów z rynków zagranicznych. Indeks na koniec dnia rósł o 1,9 proc., plasując się na szpicy tabeli europejskich giełd. Niemiecki DAX rósł o 0,7 proc., zaś francuski CAC 40 o 0,3 proc.

Popyt zareagował w okolicach 2340 pkt, czyli w miejscu szeregu lokalnych dołków z początku i połowy mijającego miesiąca. Linia wsparcia wygląda więc na bardzo solidną, a co z sufitem? Rysuje się on już całkiem blisko, bo w okolicach 2407 pkt. To pułap, który przecina linia trendu spadkowego, wyrysowana od szczytu WIG20 osiągniętego pod koniec lutego, przez szczyty z 13 i 22 marca. Popyt wzmacniają oczywiście nastroje na rynkach bazowych. Kiedy na europejskich parkietach gasły światła, S&P 500 i Nasdaq rosły po około 0,2 proc. i były blisko otwarcia sobie drogi do nowych rekordów. Rentowności amerykańskich papierów dziesięcioletnich drugi dzień próbowały się przebić powyżej 4,25 proc., ale do szczytów mają już spory dystans. Podobnie jak WIG20, który ma co nadrabiać, jeśli zestawimy go z wynikami indeksów z głównych rynków. Stopy zwrotu w USA zbliżają się do 10 proc., podobnie jest we Frankfurcie i Paryżu. Tegoroczny wynik WIG20 z kolei jest niemal dokładnie taki jak ten z wtorkowej sesji. Co ciekawe, paliwem do zwyżek na ostatniej sesji wcale nie były banki, choć bez nich byłoby oczywiście trudno o dodatni rezultat. Najlepszą z dużych spółek był Cyfrowy Polsat, przed Orlenem. Na czerwono finiszował jedynie CD Projekt, którego kurs zmalał o 1,99 proc. Indeksy drugiej i trzeciej linii zyskały zaś po ponad 0,5 proc. Na szerokim rynku błyszczał Altus – na koniec dnia akcje właściciela Rockbridga TFI zwyżkowały o 24,2 proc., a to oznacza już 74-proc. umocnienie od początku roku. W ostatnich dniach spółka nie wydała jednak żadnego komunikatu.