Mocne dane z rynku pracy USA wsparły dotychczasową, jastrzębią narrację Fedu i oddaliły 'ostatnią deskę ratunku' jaką był dla Wall Street kolejny z rzędu pivot. Wydaje się, że statek na którym byki chciały dobić do brzegu znów osiadł na mieliźnie. Czy jest nadzieja, że rynek zaskoczy i odbije z obecnych poziomów?

Dane NFP z amerykańskiej gospodarki wskazały na 263 tys. nowych miejsc pracy przy oczekiwaniach na pozimie 255 tys. i 315 tys. w sierpniu. Spadek zatrudnienia zarejestrowano w sferze rządowej. Płace wzrosły o 5% r/r, zgodnie z oczekiwaniami. Stopa bezrobocia utrzymała się na niskim, 3,5% poziomie wobec oczekiwanych 3,7%. Odczyt choć pokazał bardzo umiarkowane ochłodzenie daleki był od zmieniającego obraz 'pivotowego odczytu' na jaki liczyły giełdowe byki. W efekcie indeksy amerykańskie rozpoczęły sesję w fatalnych nastrojach i pogłębiają spadki. Niepokojące informacje docierają też z branży technologicznej, dla której wzrosły 5 letnie CDS-y pokazujące wzrost ryzyka niespłacenia obligacji i rosnące koszty zabezpieczeń dla spółek sektora technologicznego na czym szczególnie tracą spółki korzystające z długu oraz finansowań ze strony funduszy venture capital oraz tzw. private equity. Akcje producentów półprzewodników jak AMD, Samsung i Intel są dziś pod presją. Advanced Micro Devices oraz Samsung podzieliły się z rynkiem osłabionymi prognozami wzrostu wskazując na spadek popytu na komputery i smartfony oraz ryzyko globalnej recesji, a także inflację hamującą wydatki konsumentów. Rynek półprzewodników doświadcza wciąż ogromnych problemów z łańcuchem dostaw, Stany Zjednoczone nakładają coraz większe restrykcje na eksport zaawansowanej technologii do Chin. Zaka sprzedaży i licencjonowanie odbijają się na wynikach spółek technologicznych jak Nvidia, które nie mogą swobodnie korzystać z olbrzymiego, chińskiego rynku zbytu. O problemach w branży półprzewodników informował już wcześniej Intel.

Coraz większymi krokami zbliża się sezon wyników finansowych na Wall Street, który tradycyjnie rozpocznie się raportami z sektora finansowego. Już w przyszłym tygodniu poznamy wyniki m.in. funduszu BlackRock oraz banków Wells Fargo i Citigroup. Od przebiegu sezonu wyników prawdopodobnie będzie zależało wiele, duże rozczarowanie w dół może skutkować obniżeniem prognoz wyników giełdowych gigantów i ponowną wyceną biznesów w recesyjnym środowisku. Wydaje się, że szanse na zaskakująco dobry sezon są niewielkie, zdaniem analityków BlackRock rynek wciąż nie w pełni wycenia spowolnienie w przychodach giełdowych spółek przez co rozczarowanie może skutkować gwałtownymi reakcjami inwestorów. Z drugiej strony słabe wyniki mogą zwiastować hamujący wzrost inflacji, a to z kolei może skutkować ponownym pivotem. Ale czy Rezerwa Federalna wyciągnie rękę do rynków? Wydaje się, że oczekiwania na ratunek ze strony bankierów mogą tylko powodować frustrację inwestorów i pogłębiać toksyczny relację między działaniami Fed, a rynkiem. Wall Street prawdopodobnie będzie musiało liczyć na siebie i zmierzyć się z nową rzeczywistością, jakakolwiek nadchodzi.

S&P500 traci dziś 2,17%, NASDAQ tonie o blisko 3,15%, 1,62% spada Dow Jones, który utrzymuje się poniżej 30 000 punktów. Słabe otwarcie sesji za oceanem obciążyło europejskie parkiety. DAX stracił 1,59%, WIG20 spadł o 0,89%. Brytyjski FTSE uchronił się przed spadkami i zamknął sesję w okolicach otwarcia. Wydaje się, że słaba końcówka tygodnia przełoży się na nerwowość rynków podczas poniedziałkowego otwarcia jednak nie warto lekceważyć szans na odreagowanie. S&P500 wciąż znajduje się w okolicach czerwcowych minimów co może dodać animuszu kupującym jeśli tylko dostrzegą słabnącą podaż.

Eryk Szmyd, Analityk rynków finansowych XTB