Wczorajsze zatrzymanie spadków może okazać się jedynie chwilowe na Deutsche Boerse. DAX wprawdzie dzielnie się broni powyżej tegorocznej podłogi, ale jakość ostatnich korekt wzrostowych, wskazuje na coraz większe osłabienie akcyjnych byków. Żaden z liczących się oporów nie został wybity. Zamiast byczych sukcesów pojawiły się podażowe formacje. Jedną z nich jest zeszłotygodniowa świeczka o czarnym korpusie. Jej umiejscowienie tuż pod linią trendu spadkowego i średnią dwustusesyjną dobitnie pokazuje, jakie nastroje panują nad Menem. Giełda we Frankfurcie od piątku wysyła niepokojące sygnały. Kilka dni temu indeks małych spółek sDAX przełamał tegoroczne minima. To samo uczynił mDAX. Jedynie indeks blue chips jeszcze się broni. Postępująca obrona 12300 pkt to nie tylko walka o utrzymanie średnioterminowego wsparcia. To także być albo nie być byków w kolejnych miesiącach. Powoli odżywają obawy związane z długoterminowym trójkątem rozszerzającym się. Jego dolne ograniczenie, czyli potencjalny magnes, przebiega poniżej covidowego denka.
Wczoraj kurs CHF/PLN przekroczył psychologiczną wartość 5,000. Zamknięcie dnia wypadło powyżej tego poziomu, co może oznaczać dalsze osłabienie się naszej waluty. Także dolar znalazł się na najwyższych od lat poziomach, a dzisiaj rano przebita została historyczna bariera 4,87. Wygląda na to, że presja na złotego nadal może postępować, a to znów uderza w rynek finansowy nad Wisłą. Oprócz kiepskich nastrojów panujących na Wall Street czy Deutsche Boerse, WIG20 dodatkowo obrywa przez niekończący się proces deprecjacji waluty. W oczach zagranicznych inwestorów, ww. indeks nadal wygląda kiepsko technicznie. Wprawdzie miejsce, w którym znalazł się benchmark WIG20EUR wskazuje na możliwość zakończenia bessy, to jednak nadal nie doszło do popytowego przełomu. A skoro momentum wspiera spadki, to i ryzyko pogłębienia ostatnich minimów jest bardzo wysokie. Chyba, że WIG20 zacznie zachowywać się relatywnie mocniej niż DAX czy DJIA. Jedną z pozytywnych tego oznak byłoby np. zamykanie się dnia powyżej niskich poziomów otwarcia. Dzisiaj zapowiada się słabe otwarcie i dlatego też czwartek może okazać się testem wytrwałości byków.
FOMC ma obecnie tylko jeden cel
Kamil Cisowski, DI Xelion
Mimo iż środowa europejska sesja rozpoczęła się od wyraźnych minusów, nastrój inwestorów poprawiał się z każdą godziną. Fala zakupów przed posiedzeniem Fedu, obrazująca najwyraźniej nadzieję na jakiekolwiek złagodzenie stanowiska FOMC lub publikację prognoz docelowego poziomu stóp poniżej poziomów dyskontowanych rano przez rynek długu (4,25-4,50% z lekkim przeważeniem w górę), była dla nas pewnym zaskoczeniem. Kontrintuicyjny okazał się także odbiór informacji o „częściowej mobilizacji” w Rosji, który wywołał wprawdzie aprecjację dolara, wzrost cen gazu na europejskim rynku oraz przejściowe zwyżki złota (rzadkie, gdy umacnia się amerykańska waluta), ale nie zaszkodził indeksom. Dominującą retoryką w prasie stało się podsumowanie działań Putina jako dowodu na jego bezradność i klęskę armii rosyjskiej, ale choć trudno polemizować z faktem, że jest to częściowe przyznanie się do porażki, trudno nam wskazać pozytywy wczorajszego orędzia w krótkim i średnim terminie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa oznacza ono wydłużenie wojny, ze wszystkimi konsekwencjami gospodarczymi, które się z tym wiążą, a nawet jeśli w długim terminie mobilizacja spowoduje zapewne dalszy spadek poparcia dla agresji wobec Ukrainy i samego prezydenta, obecnie jest po prostu eskalacją konfliktu.
Główne indeksy na kontynencie zamykały dzień neutralnie (IBEX spadł o 0,01%) lub zwyżkami, które w przypadku FTSE MiB sięgnęły nawet 1,2%. WIG20 wzrósł o 0,80%, sWIG80 o 0,02%, a mWIG40 spadł o 0,43%. Przy interpretacji środowej sesji trudno pominąć też kwestię niemal dwuipółprocentowej przeceny złotego względem dolara. Bardzo dobrze zachowywały się KGHM (+3,75%), Orlen (+3,13%) i PGNiG (+2,55%), dla których solidnym wsparciem było Allegro (+3,21%). Obciążeniem dla GPW były przede wszystkim banki, słabe zachowanie mWIG40 to przede wszystkim zasługa ING (-2,40%) i Aliora (-2,09%).
Po starcie dnia na plusach Wall Street przeszły dwie fale podaży – pierwszą po decyzji o podniesieniu stóp o 75 pb., drugą poważniejszą po fałszywym wybiciu w górę w trakcie konferencji. Finalnie S&P 500 spadło o 1,71%, a Nasdaq o 1,79%. Tak jak pisaliśmy wczoraj, najważniejsze okazały się dalsze prognozy działań FOMC. Komitet planuje podnieść stopy do końca roku o kolejnych 125 pb., do poziomu 4,25-4,50%, wycenianego wcześniej przez rynek długu. Mimo to wydźwięk „kropek” jest jastrzębi, część ekonomistów oczekiwała, że znajdą się one o 25-50 pb. niżej, by pozostawić margines na ewentualne niespodzianki inflacyjne. Obecnie będą one niestety owocowały zapewne dalszą przeceną obligacji i presją na rynek akcji, mimo że po posiedzeniu scenariuszem bazowym stało się kolejnych 25-50 pb. podwyżek w I kw. 2023 r. Jerome Powell podczas konferencji nie pozostawia złudzeń, że FOMC ma obecnie jeden mandat – walkę z inflacją.