Bankowy potentat wprowadził sporo zamieszania, zapowiadając jednocześnie wypłatę pokaźnej dywidendy (2,88 mld zł – 2,88 zł na akcję) i gigantyczną emisję akcji (o wartości 5 mld zł). Zapowiedź ta mogła zostać odczytana głównie jako sygnał rosnącego apetytu Skarbu Państwa na gotówkę (emitowanie akcji w celu refinansowania wypłaty dywidendy to niecodzienna operacja).
Co prawda kurs PKO BP zanurkował o 5,4 proc. na wieść o zaskakujących planach (które nie spodobały się też KNF i NBP), ale trudno byłoby zakładać, że obawy przed rozwodnieniem kapitału to jedyny i główny powód przeceny na całym rynku akcji. Impuls jak niemal zawsze przyszedł ze świata, gdzie pojawiły się typowe objawy spadku apetytu na ryzyko (spadek cen akcji, umocnienie dolara).
Spadek kursów nie jest, rzecz jasna, powodem do zadowolenia dla posiadaczy akcji, ale na razie nie ma podstaw, by oczekiwać że nabierze on rozmiarów, które kazałyby rewidować pogląd na sytuację rynkową. Wczorajszy spadek WIG-u o 1,8 proc. można interpretować jako ruch powrotny do przełamanego w minionym tygodniu poziomu oporu, jaki stanowił szczyt wąskiej majowej konsolidacji (30 759 pkt intraday i 30 312 pkt na zamknięciu).Skoro spadek nie sprowadził WIG-u poniżej tego poziomu, to można go przynajmniej na razie traktować jedynie jako naturalną zadyszkę byków, która nie zagraża trwałości średnioterminowego trendu wzrostowego.
Posiadacze akcji oddają niewielką część wypracowanych wcześniej w szybkim tempie zysków, ale nie pojawiły się jednoznaczne sygnały każące wycofać się z rynku. Od piątkowego szczytu (31 974 pkt intraday) WIG oddalił się o 3,6 proc. To oznacza, że korekta spadkowa nie wyróżnia się jeszcze pod żadnym względem w porównaniu z poprzednimi falami realizacji zysków od lutego. Najbardziej dotkliwe z nich doprowadziły do spadkuWIG-u o 6,3–7,9 proc. (licząc maksymalne i minimalne poziomy w trakcie sesji).
Przecena stanie się niebezpieczna dopiero wówczas, gdy zostaną przebite poziomy wsparcia. Jako pierwszy z nich można wskazać linię trendu wzrostowego biegnącą po serii dołków począwszy od lutego (zalicza się do nich również dołek majowy). Obecnie znajduje się ona na wysokości około 30,2 tys. pkt i w szybkim tempie się podnosi. Gdyby została przebita, byłby to sygnał osłabienia trendu (ale niekoniecznie jego odwrócenia – możliwym scenariuszem stałby się choćby trend boczny).