Na wartości straciły niemal wszystkie indeksy giełdowe. Nie pomogły dobre dane płynące z polskiej gospodarki dotyczące obrotów na rachunku bieżącym. Na zamknięciu sesji WIG20 stracił 2,65 proc., natomiast WIG 2,09 proc.
W portfelu największych i najbardziej płynnych spółek giełdowych brylowały papiery Polimeksu. Budowlana firma zapowiedziała udany drugi kwartał i dobre perspektywy na rok 2009. Na wartości silnie traciły z kolei spółki z udziałem Skarbu Państwa. Inwestorom najwyraźniej nie przypadł do gustu pomysł drenowania państwowych firm poprzez wypłaty dywidend.
Wielu analityków obserwujących obecne zniżki na krajowym parkiecie wieszczy nadejście większej przeceny. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że komentarze koncentrują się głównie na bieżących danych płynących z rynku. Warto pamiętać, że w praktyce przewidywanie poziomów indeksów giełdowych w horyzoncie kilku miesięcy jest szalenie trudne, a skuteczność tego typu prognoz oscyluje w okolicach zera.
Analitycy fundamentalni zżymają się na wysokie poziomy wskaźników wyceny, w szczególności stosunku ceny do zysku. Warto jednak podejść do tej kwestii z dystansem. Zgodnie z informacjami podawanymi przez GPW, C/Z dla krajowych spółek wynosi obecnie ponad 25, co faktycznie jest wielkością niemałą.
Nie należy jednak wysnuwać z tego pochopnych wniosków. W 1997 roku stosunek ceny do zysku dla indeksu S&P 500 również przekroczył wartość 25, jednak zanim nastąpiły większe spadki, kursy spółek urosły jeszcze przeciętnie o 100 proc., a C/Z sięgnął niemal 50. Podobnych kontrargumentów nie trzeba jednak szukać tak daleko. Całe mnóstwo dostarcza także krajowy rynek. Pod koniec 2001 roku C/Z dla polskich spółek przekroczył 50, a już w rok później osiągnął wartości czterocyfrowe. Powodem były oczywiście słabe wynik największych firm z warszawskiego parkietu. Co było dalej, pamięta chyba każdy krajowy inwestor - rozpoczęła się największa hossa w historii GPW.