W Nowym Jorku za baryłkę płacono już nawet poniżej 70 USD. Na londyńskiej giełdzie ICE baryłka ropy Brent z dostawą we wrześniu kosztowała po południu 72,16 USD w porównaniu z 73,50 USD na poniedziałkowym zamknięciu i 75,51 USD z minionej środy, co było półrocznym maksimum na tym rynku.
Miedź też wczoraj staniała, a w tym przypadku przyczyną spadku cen, poza mocniejszym dolarem, był raport chińskiego urzędu celnego, z którego wynika, że w lipcu po raz pierwszy od sześciu miesięcy Chiny zmniejszyły import metali przemysłowych. Miedzi sprowadziły o 15 proc., a aluminium o 37 proc. mniej niż w czerwcu. Chiński import był w tym roku głównym czynnikiem wzrostu cen miedzi. Wczoraj pod koniec notowań za tonę tego metalu z dostawą za trzy miesiące płacono na LME 6036,25 USD.
Po obu stronach Atlantyku wtorek był drugim z rzędu dniem spadków kursów większości akcji. W kilku przypadkach zdecydowały o tym gorsze rekomendacje analityków, ale główną przyczyną było wywindowanie w poprzednich czterech tygodniach indeksu Standard & Poor’s 500 do poziomu najwyższego od 2004 roku w stosunku do zysków, a wskaźnik Dow Jones Stoxx 600 znalazł się w tej relacji najwyżej od prawie sześciu lat.
Zyski na akcję 450 spółek z indeksu S&P 500, które dotychczas opublikowały raporty za II kwartał, średnio o 10 proc., okazały się lepsze od prognozowanych przez analityków. Ale też były o 30 proc. mniejsze niż w podobnym okresie przed rokiem i był to już ósmy kolejny kwartał spadków. Poza tym analitycy zwrócili uwagę, że spółki miały lepsze wyniki, niż przewidywano, niemal wyłącznie dlatego, że cięły koszty, gdzie się tylko dało, bo ich przychody spadły średnio o 16 proc.
Teraz wobec spodziewanego i niemal już zadekretowanego ożywiena wzrosły oczekiwania analityków. I dlatego obniżyli oni rekomendacje kilku spółek od Sprint Nextel, trzeciego w USA operatora telefonii komórkowej po Yum! Brands - właściciela sieci restauracji Taco Bell.