Dopóki znajdują się one w pobliżu ostatnich wielomiesięcznych szczytów, takie jednodniowe zniżki niczego jednak nie zmieniają.Inwestorzy postanowili zrealizować część z ostatnich zysków, wykorzystując jako pretekst ogłoszenie w USA uaktualnionej listy banków zagrożonych problemami oraz gorsze od prognoz - choć lepsze od danych za wcześniejszy tydzień - dane na temat liczby osób rejestrujących się w Stanach po zasiłki dla bezrobotnych.
Nie miał natomiast dla nich specjalnego znaczenia lepszy od szacunków specjalistów drugi odczyt amerykańskiego PKB za II kwartał. Od dłuższego czasu bardziej liczą się bowiem nie informacje historyczne, ale takie, które wskażą na kierunek podążania gospodarki w najbliższych okresach. Nie może być inaczej, skoro ostatnie rajdy indeksów były wywoływane spekulacjami co do koniunktury gospodarczej.
W USA traciły wczoraj subindeksy wszystkich dziesięciu sektorów wyróżnianych w S&P 500. Najmocniej spadały przy tym notowania spółek naftowych. Wpłynęła na to przecena ropy, która taniała trzeci dzień z rzędu. Wśród akcji spółek, które zyskiwały, bardzo wyraźnie wyróżniał się Boeing. Jego kurs rósł o ponad 9 proc. po informacji, że mimo wysokich rezerw program budowy samolotu 787 wciąż jest rentowny.
Po zwyżce indeksu od dołka bessy o ponad połowę, akcje z S&P?500 kosztują obecnie 19 razy tyle, ile wynoszą roczne zyski objętych tym wskaźnikiem spółek. To dużo - najwięcej od 2004 r. Jednak firmy mają przed sobą okres poprawiania rezultatów i przy utrzymaniu notowań akcji wskaźnik C/Z będzie spadać. W II kwartale spółki spisywały się wyśmienicie - ponad trzy czwarte z nich przekroczyło prognozy analityków, co jest najlepszym wynikiem od kilkunastu lat, dokąd sięga historia gromadzenia takich danych.
Więcej powodów do zmartwienia niż gracze z rynku akcji mogą mieć posiadacze długich pozycji na rynku surowcowym. Indeks CRB?Futures, który uwzględnia 19 najważniejszych towarów z giełd w USA, oddalił się od szczytu z początku miesiąca o 5,5 proc., a w tym tygodniu miał tylko jedną wzrostową sesję.