Podczas gdy w poniedziałek WIG20 z impetem odrabiał straty po silnej przecenie w minionym tygodniu, wczoraj znów ruszył na południe, tracąc 1,9 proc. Efekt jest taki, że znów pojawia się groźba pogłębienia krótkoterminowego dołka (na razie wynosi 2328 pkt i brakuje do niego jeszcze ok. 1,6 proc.), a jednocześnie WIG20 oddala się od tegorocznego szczytu (2429 pkt).
W perspektywie średnioterminowej ta huśtawka nastrojów nie ma jednak na razie większego znaczenia. Dopóki WIG20 znajduje się powyżej wsparcia na wysokości dołka z początku listopada (2193,9 pkt), trudno uzasadnić tezę mówiącą o tym, że wielomiesięczny trend wzrostowy jest zagrożony. Natomiast fakt, że zdobywanie nowych szczytów przychodzi z coraz większą trudnością, jest co najwyżej wstępnym sygnałem ostrzegawczym.
Jak już sugerowałem wcześniej, uwagę warto zwracać przy tym na sytuację na wykresie kojarzonego z małymi spółkami indeksu sWIG80, który jest mniej podatny na krótkoterminowe zawirowania. Obecnie znajduje się on niemal idealnie w połowie przedziału konsolidacji trwającej od trzech miesięcy. Można więc mówić o równowadze sił na rynku, co tłumaczy, dlaczego ataki WIG20 (i WIG) na tegoroczne szczyty są tak mało skuteczne.Bodźcem do kontynuacji trendu wzrostowego nie okazują się dane makro, których zresztą nie brakuje. Wczoraj poznaliśmy m.in. zrewidowany odczyt amerykańskiego PKB w III kwartale.
Wzrost o 2,8 proc. w stosunku rocznym (tzw. dane annualizowane) okazał się nieco gorszy od prognoz (2,9 proc.), ale jednocześnie znacznie lepszy niż w II kwartale (gdy PKB spadł o 0,7 proc.). Chociaż dane te zazwyczaj przykuwają uwagę mediów, to de facto dla inwestorów dotyczą "zamierzchłej" przeszłości.Nieco "świeższe" były natomiast wczorajsze dane o zwyżce indeksu cen domów S&P/Case-Shiller. Chociaż jego roczna zmiana wciąż jest grubo na minusie (9,4 proc.), to i tak najnowszy odczyt jest osiągnięciem najlepszym od blisko dwóch lat.O tym, że poprawa sytuacji na rynku nieruchomości jest istotna dla całej amerykańskiej gospodarki, nie trzeba przekonywać - to przecież właśnie spadek cen domów uruchomił lawinę wydarzeń, które doprowadziły do ostatniego kryzysu finansowego.
Mimo że dane makro same w sobie okazują się ostatnio zbyt słabym bodźcem do kontynuacji trendu wzrostowego, to otoczenie gospodarcze pozostaje jak najbardziej sprzyjające dla posiadaczy akcji. Czynniki ryzyka, które mogłyby doprowadzić do załamania pozytywnych tendencji w gospodarce światowej (takie jak nagłe zaostrzenie polityki pieniężnej) są na razie zbyt mało skonkretyzowane i umiejscowione w przewidywalnej przyszłości, by można było opierać na nich decyzje inwestycyjne.