Zmienne nastroje utrzymują się wśród inwestorów. Po tym, jak wczorajsza sesja skończyła się spadkami cen akcji, nie tylko w Warszawie, ale i na wielu innych parkietach, dzisiaj od rana nadszedł czas zakupów i papiery znów zaczęły drożeć. Na naszej giełdzie wzrost głównych indeksów sięgał na samym starcie sesji nawet 1,5 proc.
Po południu nastąpiło jednak załamanie, związane głównie z publikacją raportów z amerykańskiej gospodarki. Mimo że część danych – zwłaszcza dotyczących liczby nowych bezrobotnych – okazało się wyraźnie lepsze od prognoz, inwestorzy skoncentrowali się słabszych, dotyczących zamówień na dobra trwałe. Otwarcie na Wall Street wypadło mniej więcej na zero, a indeksy w Europie zaczęły szybko tracić dorobek z początku handlu.
Nasi inwestorzy też przystąpili do wyprzedaży i WIG20 w pewnym momencie znalazł się poniżej wczorajszego zamknięcia. Potem jeszcze się lekko odbił, ale sam finisz notowań znów oznaczał dlań powrót do punktu wyjścia. Podobnie zachowywały się pozostałe wskaźniki. Nasza giełda nie zareagowała już na opublikowane o 16.00 lepsze dane z amerykańskiego rynku nieruchomości, które lekko poprawiły nastroje na Zachodzie.
W rezultacie indeks blue chipów zakończył dziś dzień 0,03 proc. poniżej wczorajszego zamknięcia, na poziomie 2365,44 pkt. WIG, który mierzy koniunkturę na całym rynku, stracił nieco więcej, bo 0,18 proc., i wyniósł na koniec 39 877,52 pkt. Obroty akcjami nie były dziś wysokie, wyniosły niewiele ponad 1 mld zł.
Możliwe, że mniejsza aktywność inwestorów związana jest z rozpoczynającym się jutro weekendem Dnia Dziękczynienia w USA. W czwartek sesji w Nowym Jorku nie będzie, a piątek zostanie ona skrócona. Zatem cały jutrzejszy handel na międzynarodowych rynkach powinien zostać „ustawiony” przez dzisiejsze zamknięcie na Wall Street (na razie indeksy rosną tam po 0,2-0,3 proc.).