Kurczącą się premię za ryzyko widać było na niemal wszystkich rynkach. Po pierwsze, drożały surowce, co nie pozostało bez wpływu na notowania spółek z rynków emerging markets. Po drugie, zyskiwały indeksy akcji. Po trzecie, umacniały się waluty krajów o drugorzędnym ratingu. Za euro o godzinie 17.30 płacono 4,11 zł.
Podczas wczorajszej sesji najmocniejsze okazały się duże spółki giełdowe. Jest to sytuacja dość symptomatyczna dla powrotu inwestorów zagranicznych na lokalne rynki. Portfel krajowych blue-chips WIG20 po udanym otwarciu przez całą sesję utrzymywał się na wysokim poziomie. Ostatecznie indeks zyskał na wartości 1,09 proc., notując na zamknięciu poziom 2378,43 proc. Niedaleko w tyle pozostały mniejsze spółki. Indeksy mWIG40 i sWIG80 uplasowały się odpowiednio 0,51 proc. i 0,68 proc. powyżej poniedziałkowego zamknięcia.
O optymistycznym przebiegu sesji zadecydowały głównie dwa czynniki. Pierwszy to oczywiście dobre wieści z Bliskiego Wschodu, a konkretnie zapowiedź restrukturyzacji 26 mld dolarów długu przez Dubai World. Druga wiadomość przypłynęła z Polski. Opublikowany we wtorek wskaźnik PMI wzrósł w listopadzie do 52,4 pkt z 48,8 pkt miesiąc wcześniej. Zwyżka o prawie 4 pkt to największy miesięczny skok indeksu w historii, a co więcej, pierwszy od dłuższego czasu odczyt powyżej granicznego poziomu 50 pkt. Tak korzystna nota to dobra wróżba dla kondycji krajowej gospodarki w najbliższych miesiącach. Bazując na PMI można wnioskować, że na początku 2010 roku produkcja przemysłowa zwiększy się nawet o 10-12 proc. w ujęciu rok do roku.
Przed nami grudzień, ostatni miesiąc roku, który statystycznie bywa dość korzystny dla portfeli krajowych inwestorów. O ile pierwsza połowa grudnia historycznie bywała raczej przeciętna, o tyle ostatni tydzień przynosił zwykle pokaźne wzrosty. Powody są dwojakie. Z jednej strony fundusze inwestycyjne uprawiają tak zwany "window dressing", czyli upiększają wizerunek własnych portfeli przed zamknięciem roku bilansowego.
Z drugiej strony swoje trzy grosze dokładają również inwestorzy indywidualni, którzy sprzedają stratne akcje przed końcem roku podatkowego, aby zminimalizować kwotę płaconych podatków. Sprzedane papiery trzeba następnie odkupić, co zwykle ma miejsce podczas ostatnich sesji grudnia i na początku stycznia, windując ceny akcji.Jak dużych zwyżek możemy spodziewać się w tym roku? Historyczna średnia wskazywałaby na 5-6 proc. Jeżeli do końca roku na rynku nie wydarzy się nic spektakularnego, a z szafy nie wypadnie trup w postaci kolejnego Dubaju, inwestorzy o stan swoich portfeli mogą być raczej spokojni.