Po dwudniowej chwili wytchnienia dla inwestorów, wczoraj przyszła kolejna fala przeceny. WIG20 runął o 2,44 proc., WIG stracił 2,03 proc. Znaczny spadek miał miejsce już na otwarciu sesji, później kursy praktycznie nawet nie próbowały podnieść się z upadku.
Zamiast za wszelką cenę szukać bezpośredniego wytłumaczenia ponownego błyskawicznego ataku pesymizmu, trzeba pogodzić się z faktem, że dopóki panuje trend spadkowy, nawet brak negatywnych informacji nie przeszkadza w kontynuacji napędzanego siłą inercji spadku notowań, pojawianie się zaś takich informacji jeszcze bardziej wzmacnia ten proces. O tym, jakie są prawdziwe, dogłębne przyczyny kiepskich nastrojów, oraz czy owe czynniki są krótkotrwałe, zawsze dowiadujemy się długo po fakcie.
Sprawdza się przy tym założenie mówiące, że nie obędzie się bez przetestowania przez indeksy poziomu wsparcia na wysokości lutowych dołków, które niczym siła grawitacji przyciągają kursy. Wydaje się, że podaż nie odpuści, dopóki nie doprowadzi do ataku na wsparcie, dla popytu zaś będzie to przyczółek do mobilizacji sił. Z technicznego punktu widzenia lutowe dołki można określić jako punkt oddzielający krótkoterminowy trend spadkowy (z jakim mamy do czynienia od połowy kwietnia) od trendu średnio-, a nawet długoterminowego. Stąd tak duże znaczenie tego poziomu.
Po wczorajszej fatalnej dla posiadaczy akcji sesji, od lutowego dołka dzieli WIG jedynie 4,6 proc. W przypadku sWIG80 (którego notowania nie są uzależnione od wahań kursów największych spółek) dystans ten wynosi z kolei 1,3 proc. (tutaj sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, bo nieco poniżej lutowego dołka znajduje się kolejne wsparcie wynikające z dołków z listopada i grudnia ub. r.). Widać więc, że do rozstrzygnięcia dojdzie zapewne już w najbliższych dniach.
Optymiści mogą argumentować, że czarny scenariusz (przełamanie poziomów wsparcia) trudno wyobrazić sobie, skoro inwestorzy regularnie otrzymują kolejne optymistyczne dane makro. Wczoraj takimi informacjami były dane o nowych zamówieniach w przemyśle strefy euro, które powiększyły się o 19,8 proc. rok do roku.