Taki korzystny dla posiadaczy akcji bieg wydarzeń zwiększył szanse na przynajmniej krótkoterminowe odreagowanie. W tej sytuacji także inwestorom na GPW nie pozostało nic innego, jak obstawiać scenariusz oddalenia groźby przebicia lutowego dołka.
W perspektywie krótkoterminowej (kilkutygodniowej) wczorajsza euforia na rynku może (ale nie musi) być zapowiedzią dalszej poprawy nastrojów (tym bardziej że na wykresie powstała pięciodniowa miniformacja podwójnego dna). Ogromna zmienność i coraz częstsze niwelowanie poprzednich ruchów już na otwarciu pokazują jednak, że próby załapania się na krótkoterminowe wahania to gra dla ludzi o mocnych nerwach.
Warto raczej zastanawiać się, co te wydarzenia oznaczają w perspektywie średnio- i długoterminowej. Dzięki temu, że oddalona została groźba przebicia lutowego dołka, na dalszą metę nastawienie do rynku akcji pozostaje pozytywne. Dlaczego? Nastawienie takie jest naturalne (domyślne), gdy mamy długoterminowy trend zwyżkowy - dopóki lutowy dołek jest niezagrożony, teza taka pozostaje prawdziwa.
Obserwacja sytuacji technicznej nabiera coraz większego znaczenia, gdyż coraz trudniej szukać wskazówek co do losów koniunktury w danych makro.Wczorajsze słabe dane o sprzedaży detalicznej w naszym kraju (spadek o 1,6 proc. rok do roku) to kolejny element wprowadzający ostatnio zamieszanie do analizy fundamentalnej. Już wcześniej pisałem o tym, że optymistyczne w minionych kilkunastu miesiącach fundamentalne nastawienie do rynku akcji zaczyna stopniowo stawać się neutralne.
Na proces ten złożyło się najpierw dojście wielu wskaźników wyprzedzających koniunktury (np. PMI) - w Polsce i na Zachodzie - do poziomów zbliżonych do historycznych szczytów cyklu. Teraz widzimy pierwsze oznaki osłabienia tak rozgrzanej koniunktury. Kwietniowy słaby odczyt sprzedaży w naszym kraju wpisuje się w krajobraz stworzony przez majowy silny (pierwszy od ponad roku) spadek PMI dla przemysłu strefy euro.