Do kupowania akcji najwyraźniej zmobilizowały inwestorów dane o produkcji przemysłowej w USA. Wobec ostatniej fali obaw o to, że amerykańska gospodarka zdecydowanie słabnie, miłą niespodzianką okazał się lipcowy wzrost produkcji o 1 proc. względem czerwca (analitycy spodziewali się wzrostu o 0,5 proc.). Pozwoliło to na zwyżkę WIG20 o 0,41 proc. względem poniedziałkowego zamknięcia. WIG zyskał 0,38 proc.
Chociaż dane z amerykańskiego przemysłu nie były wczoraj jedynym impulsem dla kupujących (zachętą okazały się również podwyżki prognoz wyników dużych koncernów w Europie Zachodniej i USA), to jednak warto poświęcić im chwilę uwagi. Niezależnie od przyczyn, które sprawiły, że miesięczne dane o produkcji były lepsze od prognoz (lepsza kondycja branży motoryzacyjnej), trzeba zwrócić uwagę, że w komentarzach w popularnych serwisach informacyjnych praktycznie przemilczano fakt, że w ujęciu rok do roku (a nie miesiąc do miesiąca) najnowsze dane wcale nie prezentują się tak dobrze. Według takiego sposobu analizy dynamika produkcji spadła (z 8,2 do 7,7 proc.), przerywając trwającą aż siedem miesięcy serię nieprzerwanej zwyżki.
W takim ujęciu widać jednak, że amerykańska gospodarka zaczyna faktycznie dostawać zadyszki. Obniżenie się rocznej dynamiki produkcji i tak jest jeszcze stosunkowo niewielkie w porównaniu z trwającą od wiosny wyraźną zniżką wskaźników wyprzedzających (ISM Manufacturing).Nic dziwnego, że w tym roku rynki akcji właściwie stoją w miejscu, dyskontując owo osłabienie (a precyzyjnie - utratę impetu przez ożywienie gospodarcze).
Jednocześnie jednak nie ma sensu popadać w przesadę i dołączać się do chóru głosów, który promuje ostatnio tezę o nawrocie recesji w USA. Skoro dynamika produkcji jest ciągle jeszcze dość wysoka, a wskaźniki wyprzedzające utrzymują się w strefie oznaczającej wzrost gospodarki (choć zbliżają się do dolnej granicy owej strefy), to o recesji nie może być mowy - oczywiście jeśli bazujemy na faktach, a nie spekulacjach.
Taki makroekonomiczny obraz sytuacji sprawia, że na razie nie należy oczekiwać zdecydowanego przełomu na warszawskiej giełdzie. O ile na krótką metę nie widać większych przeszkód na drodze WIG do kwietniowego rekordu hossy, o tyle nasuwa się pytanie, czy w takich warunkach przebicie owego szczytu dałoby impuls do długotrwałej zwyżki. Z drugiej strony trudno wskazać też powody mające uzasadniać gwałtowne pozbycie się akcji.